Tytuł: Vendetta
Gatunek: Thriller/AkcjaReżyseria: Stephen Reynolds
Premiera: 8 listopada 2013 (świat)
Ocena: 2+/6
Zemsta jako motyw przewodni nie jest w kinie czymś nowym lub rzadko spotykanym. Wielokrotnie twórcy ukazywali nam obrazy, w których ludzie zmieniali się w krwawych mścicieli, wymierzających własną sprawiedliwość za krzywdy wyrządzone ich najbliższym. Do szerokiego grona reżyserów, wałkujących tę tematykę, dołączyć postanowił Stephen Reynolds. Czy jego "Vendetta" ma szanse wybić się z tłumu podobnych thrillerów i filmów akcji?
Jimmy Vickers jest żołnierzem tajnej jednostki rządu brytyjskiego. Gdy w brutalny sposób zostają zamordowani jego rodzice, poprzysięga zemstę na oprawcach. Wraca do miasta i rozpoczyna krwawą walkę z członkami gangu. Serią zabójstw ściąga na siebie wymiar sprawiedliwości, zainteresowanie mediów i dawnych przełożonych.
Reynolds ma dar do budowania klimatu. Akcja dzieje się w odludnych miejscach, w gęstych pomieszczeniach, zaułkach i wąskich zaułkach, ale przede wszystkim pod osłoną nocy. Główny bohater nie cacka się z oprawcami - wręcz przeciwnie, z wyrachowaną precyzją realizuje swój plan odwetu, zaś pomysłowości mogliby mu pozazdrościć zabójcy z innych filmów. Tam, gdzie polegli inni, on wychodzi bez szwanku. Jego zemsta została tak dobrze zaplanowana przez reżysera, że aż za dobrze. W efekcie filmowi zabrakło napięcia i elementów, które mogą widza zaskoczyć. Reynolds uraczył nas tak znikomą dawką akcji, że ledwo ją dostrzec. Wymiar sprawiedliwości partaczy wszystko, za co się zabierze, rządowa agencja obejmuje bohatera nieformalną protekcją, blokując policję, zaś bandyci sami proszą się, by Vickers ich znalazł i zabił. Idąc tym torem, z czasem tytułowa vendetta staje się zbyt przewidywalna i nawet finał, który miał za zadanie wstrząsać, przywołuje na myśl niejednokrotnie powielany schemat.
Poza Dannym Dyerem, świetnie wcielającym się w rolę Jimmy'ego, zabrakło aktorów, którzy nadaliby wyrazistości swoim postaciom. Vincent Regan jest w filmie tylko po to, by być, zaś Alistair Petrie, który pokazał się z dobrej strony w "Atlasie chmur", tu prezentuje co najwyżej własną karykaturę.
Podsumowując, brytyjska zemsta z niemiecką precyzją okazała się czeskim filmem, który, zamiast wynurzać się z morza podobnych produkcji, ledwie odbija się od dna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz