wtorek, 5 czerwca 2018

Twój Simon (2018)


Tytuł: Twój Simon (Love, Simon)

Gatunek: Dramat/Romans
Reżyseria: Greg Berlanti
Premiera: 15 czerwca 2018 (Polska), 27 lutego 2018 (świat)
Ocena: 4-/6


Jeszcze kilka lat temu o Becky Alebrtalli nie słyszał nikt. Dziś jest popularną autorką powieści dla młodzieży. Wszystko zmieniło się trzy lata temu, gdy jej debiutancka książka, "Simon i inni homo sapiens", została pozytywnie przyjęta przez czytelników i krytyków, następnie obsypano ją nagrodami, aż w końcu trafiła na listę bestsellerów New York Timesa. Ekranizacja była więc tylko kwestią czasu. I tak oto w tym roku do kin trafił "Twój Simon". Czy kolejny film producentów "Gwiazd naszych wina", z Gregiem Berlantim za sterami (tak, tak, to ten pan od "Green Lantern") ma szansę podbić serca widzów, jak jego książkowy pierwowzór?


Simon Berg to niczym niewyróżniający się nastolatek - chodzi do miejscowej szkoły, ma grono bliskich przyjaciół i kochającą rodzinę. Nikt jednak nie wie, że chłopak skrywa pewien sekret - jest gejem. Sytuacja zmienia się, gdy na szkolnej stronie pojawia się anonimowy list, w którym autor - pod pseudonimem Blue - przyznaje się do swojego homoseksualizmu. Simon, dostrzegając w Blue bratnią duszę, zaczyna z nim korespondować. Wszystko przebiega dobrze do czasu, gdy pewnego dnia część sekretnej korespondencji trafia w niepowołane ręce znajomego ze szkoły, Martina. Chłopak szantażuje Simona, że wyda jego tajemnicę, jeśli ten nie zeswata go ze swoją przyjaciółką, Abby.


"Love, Simon" to idealny przykład konstrukcji amerykańskiego dramatu dla młodzieży, który nie bez kozery porównywany jest z filmem "Gwiazd naszych wina" Josha Boone'a. Berlanti serwuje nam lekką, przyjemną i - na swój sposób - wciągającą historię, idealnie nadającą się na wieczorny chillout. Mimo poruszania kwestii pozornie ważnych, nie należy tu oczekiwać głębokich rozważań bohaterów, czy przesadnej powagi. "Twój Simon" to w końcu przede wszystkim kino młodzieżowe, utrzymane w ryzach nastoletniej beztroski. Nawet najpoważniejszy problem, czy dawno skrywane wyznanie, przychodzi tu zawsze lekko i z uśmiechem. A jeśli już o uśmiechu mowa, to podczas seansu go nie zabraknie, bo autorom scenariusza (duet Berger - Aptaker) udaje się przemycić naprawdę dużo humoru, dobrze wyważonego i świetnie wpasowującego się w całokształt. Wbrew pozorom, to niełatwa sztuka w tego typu produkcjach i za to należą się twórcom słowa uznania.


To, co jednak może razić "starszych" widzów, to przesadnie wyidealizowany świat przedstawiony. Serio, tu wszystko jest tak perfekcyjne i "cukierkowe", że przypomina jakiś wymarzony, utopijny świat. Poza wicedyrektorem, który na siłę stara się zachowywać jak nastolatek i często nie dostrzega powagi problemu, oraz dwójką szkolnych "błaznów", których pokaz nietolerancji zostaje błyskawicznie spacyfikowany, całe otoczenie Simona jest tak perfekcyjne, że aż przyprawia o mdłości. Każde przewinienia są natychmiastowo (no, w kolejnej scenie) wybaczane, wszyscy są pełni zrozumienia i otwartości. Przez to wszystko to całe usilne ukrywanie swojej orientacji przez głównego bohatera wydaje się być niepotrzebnie rozdmuchaną wydmuszką. Gdy do wielkiego coming outu w końcu dochodzi, nic (dosłownie, NIC!) strasznego się nie dzieje. Wręcz przeciwnie, świat z perfekcyjnego staje się jeszcze bardziej perfekcyjny. Gdyby w finale filmu wszyscy zaczęli śpiewać i tańczyć, rodem z "Grease" czy "Footloose", nikt by się pewnie nie zdziwił. I właśnie ta przesadzona perfekcyjność drastycznie - w moim skromnym mniemaniu - obniża odbiór całokształtu.


Jeśli chodzi o odpowiedni dobór obsady, to z racji, że samej powieści nie miałem okazji czytać, ograniczę się do tego, co widziałem na ekranie. A tu, jak na produkcję tego typu przystało, konstrukcja postaci nie jest zbyt skomplikowana, toteż od aktorów nie wymaga się nie wiadomo jak wielkiego warsztatu aktorskiego. Każdy w mniejszym lub większym stopniu odnalazł się w odgrywanej postaci, jednakże nie będą to role, które na długo zapadną w pamięci. Na szczególne uznanie zasługuje jednak starsze grono aktorów - Jennifer Garner i Josh Duhamel - jako świetnie przekoloryzowani rodzice Simona, oraz Natasha Rothwell jako genialna pani Albright - z taką opiekunką kółka teatralnego uczestniczyłbym w każdej wystawianej sztuce.


Podsumowując, "Twój Simon" to świetny wybór na wieczorny chillout. Film jest lekki, przyjemny i zabawny, choć starszym widzom może się wydać nazbyt przekoloryzowany i wyidealizowany. Przede wszystkim jednak udowadnia, że Greg Berlanti całkiem nieźle sprawdza się za kamerą filmów młodzieżowych, dużo lepiej niż jako scenarzysta filmów sci-fi.