poniedziałek, 17 marca 2014

Poprawczak (2010)


Tytuł: Poprawczak (Dog Pound)
Gatunek: Dramat
Reżyseria: Kim Chapiron
Premiera: 24 kwietnia 2010 (świat)  
Ocena: 4/6

Ponad pół roku przed głośną "Wyspą skazańców" Holsta, światło dzienne ujrzała bardziej współczesna wizja poprawczaka autorstwa Kima Chapirona. Jak ten francuski reżyser poradził sobie z przedstawieniem realiów zamkniętego ośrodka dla młodocianych przestępców?


Troje nastolatków - 17-letni Butch, 16-letni Davis i 15-letni Angel - trafiają do poprawczaka. Muszą odnaleźć się w nowym otoczeniu, gdzie wśród współwięźniów panuje określona hierarchia. Choć nękani przez grupę Banksa i Loony'ego, nie donoszą na nich strażnikom. Biorą sprawy w swoje ręce, planując odwet, który zatrząść może całym ośrodkiem.


Biorąc się za "Poprawczak", spodziewać by się można mocnych scen rodem z "Uśpionych", połączonych z surowością "Fabryki zła" i walką z systemem, która mogła posłużyć jako szkielet historii przy "Wyspie skazańców". W efekcie zabrakło po trochu każdej z tych rzeczy. Po pierwsze, Chapiron - jak na francuskiego reżysera przystało - ma problem z utrzymaniem napięcia. Przy 1,5-godzinnym filmie pierwsze 60 minut - poza nielicznymi wyjątkami - nie wywołuje większego wrażenia, a wręcz potrafi znużyć. Momentami odnosi się wrażenie, że bohaterowie są na jakimś letnim obozie, a nie w więzieniu. Gdy jednak wydawać by się mogło, że filmu już nic nie wyciągnie w górę, Chapiron zarzuca nas serią scen, które na przemian szokują, odrzucają, zaskakują i bulwersują. Gdyby reżyser więcej czasu poświęcił na konsekwencje czynów bohaterów, niż na ich prezentacje i klimatyzację w nowym miejscu, otrzymałby bardziej wciągające i mocniejsze kino. Zabrakło też pewnej równowagi między rysem psychologicznym postaci. Wyprowadzając Butcha przed szereg, nie wystarczyło już czasu na bliższą analizę Davisa, a tym bardziej Angela, którego wątki w pewnym momencie przypominają zbędne przerywniki, niż wnoszące cokolwiek w całokształt informacje. Zabrakło pewnej ręki do stworzenia odpowiednich więzi emocjonalnych między bohaterami a widzem, które to świetnie wykorzystał Holst w "Wyspie skazańców". Takim to sposobem po "Poprawczaku" z grona różnorodnych bohaterów, w pamięci na trochę pozostaje jedynie Butch.


Tu warto zaznaczyć, że nie przyczynia się do tego jedynie sam Chapiron, ale przede wszystkim perfekcyjnie wczuwający się w tę rolę Adam Butcher. Jego mimika, gesty i czyny mówią więcej, niż wypowiadane przez niego słowa. Pod warstwą niezrównoważonej agresji kryje się prosty (i - bądź co bądź - sprawiedliwy!) system zasad i wartości. Tą rolą Adam Butcher przesłania (wręcz miażdży) kolegów z planu - ograniczeni scenariuszem Shane Kippel i Mateo Morales nie mogą wyjść z jego cienia. Na uznanie zasługuje również Lawrence Bayne, którego bohater, walczący z wewnętrznymi demonami, ze skrzywionego mentora staje się motorem napędowym buntu więźniów.
Podsumowując, film dobry, choć spodziewałem się mocniejszego kina. Chapiron zabrał się za ciężki temat i zbyt łagodnie do niego podszedł. W tym przypadku "Wyspa skazańców" wypada po prostu lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz