niedziela, 20 września 2015
Zabójcy bażantów (2014)
Tytuł: Zabójcy bażantów (Fasandræberne)
Gatunek: Kryminał/Thriller
Reżyseria: Mikkel Nørgaard
Premiera: 24 kwietnia 2015 (Polska), 18 września 2014 (świat)
Ocena: 4+/6
Gdy jakiś pisarz staje się coraz bardziej popularny, a jego powieści wskakują na listy bestsellerów, to stworzenie ekranizacji jest tylko kwestią czasu. Choć ostatnio prym wiodą przede wszystkim książki młodzieżowe o nastoletnich wybrańcach, udaje się czasem znaleźć coś "z innej beczki". Nikolaj Arcel zabrał się za zadanie stworzenia filmowego scenariusza z popularnej serii o Departamencie Q pióra Jussiego Adler-Olsena. Wraz z reżyserem Mikkelem Nørgaardem w 2013 przenieśli na duży ekran pierwszy tom - "Kobietę w klatce". Półtora roku później do kin trafiła druga książki z serii, "Zabójcy bażantów". Jak Nørgaard i Arcel poradzili sobie z dusznym klimatem kryminału Adler-Olsena?
Departament Q - to tutaj trafiają wszelkie niewyjaśnione sprawy sprzed lat. Na jego czele stoi Carl Mørck, niezbyt towarzyski i konsekwentny policjant z wydziału zabójstw. Partneruje mu asystent arabskiego pochodzenia Assad. Pewnego dnia uwagę Carla przykuwa sprawa zabójstwa rodzeństwa - brata i siostry - sprzed 20 lat. Choć mężczyzna, który przyznał się do winy, został skazany i odsiedział wyrok, śledztwo ma zbyt wiele luk i niewyjaśnionych wątków. Badanie sprawy prowadzi Carla i Assada do grupy bogaczy, którzy w 1994 roku tworzyli elitarny klub studencki. Jedynym świadkiem, który może pomóc w rozwiązaniu sprawy i ujęciu prawdziwych sprawców, jest Kimmie Lassen, która 20 lat temu dosłownie "zapadła się pod ziemię". Policjanci postanawiają znaleźć ją za wszelką cenę. Okazuje się, że nie tylko oni...
"Zabójcy bażantów" to typowy kryminał, gdzie tożsamość prawdziwego sprawcy znana jest prawie od początku, a napięcie i elementy zaskoczenia budowane są na udowodnieniu jego win i wymierzeniu sprawiedliwości. Wraz z bohaterami odkrywamy kolejne elementy układanki, które o sto osiemdziesiąt stopni odwracają pozornie oczywistą zbrodnię. Nørgaard nie spieszy się z wyjaśnieniem sprawy, ale też przesadnie nie przeciąga i nie zasypuje widza niepotrzebnymi scenami. Mimo blisko dwugodzinnego seansu, nie ma tu miejsca na znużenie. Nørgaardowi udaje się podtrzymywać napięcie, odpowiednio je dawkować i gdzieniegdzie - jeśli potrzeba - zwiększać.
Na tych, którzy zdecydują się zabrać za ekranizację powieści Adler-Olsena, nie będą czekać liczne sceny pościgów, efektowne eksplozje i pełne akrobacji walki. "Zabójcy bażantów" stawiają przede wszystkim na klimat i realizm, które Adler-Olsen wykreował w swoich książkach, a które duet Nørgaard i Arcel skrupulatnie przeniósł na duży ekran. I choć całokształt prezentuje się naprawdę dobrze, to nie obyło się bez kilku wpadek. Największym grzechem całej historii jest to, że brakuje choćby jednego takiego zwrotu akcji, który potrafiłby zaszokować i wstrząsnąć widzem. Znany sprawca i z czasem prosta do rozgryzienia zbrodnia powodują, że finał staje się przewidywalny. W dodatku, po seansie niemalże cały klimat ulatuje, wrzucając "Zabójców bażantów" w worek filmów dobrze zrobionych, które raczej nie zostaną w pamięci na dłużej.
Nørgaard do współpracy zaprosił naprawdę zdolnych aktorów, co też niezaprzeczalnie pomogło przykryć kilka wpadek. Na pierwszym planie mamy Nikolaja Lie Kaasa ("System") i Faresa Faresa ("Wróg numer jeden"). Świetna dwójka, która potrafi się wzajemnie uzupełniać. Ich schematyczny "dobry i zły glina" nabiera świeżej surowości i realizmu, gdy opryskliwość Carla ściera się z charyzmą Assada. Z drugiej strony dostajemy Pilou Asbæka ("Lucy"), który jako Ditlev czuje się niczym ryba w wodzie, wykrzesując ze swej postaci wszystko, co tylko możliwe. Partneruje mu David Dencik, który w porównaniu z kolegami z planu wypada najsłabiej. Jednak patrząc, jak kiepsko wypadł w filmie "Braterstwo" z 2009 roku, to przez te kilka lat znacznie popracował nad swoim warsztatem.
Podsumowując, "Zabójcy bażantów" będą strzałem w dziesiątkę dla osób, które poszukują czegoś dobrego na leniwy wieczór. Obraz Nørgaarda to całkiem nieźle skrojony, klimatyczny kryminał. Ale nic ponadto. Nie jest to pozycja, do której będzie się chciało wracać lub o której będzie się pamiętało przez dłuższy czas. Ot, warty obejrzenia, ale nie wybija się jakoś wyjątkowo z morza podobnych filmów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz