piątek, 4 września 2015

The Boy (2015)


Tytuł: The Boy

Gatunek: Dramat/Thriller
Reżyseria: Craig Macneill
Premiera: 14 marca 2015 (świat)
Ocena: 2-/6

Elijah Wood na długo przed tym, jak wcielił się w postać Frodo Bagginsa i wyruszył do Góry Przeznaczenia zniszczyć Jedyny Pierścień, wziął udział w filmie "Synalek" Josepha Rubena. Obraz, za który Wood zgarnął swoją pierwszą filmową nagrodę, opowiadał historię dwóch młodych kuzynów, z których jeden okazał się bezwzględnym sadystą (Macaulay Culkin w jakże odmiennej od Kevina roli!). Tematykę młodocianego socjopaty postanowił ponownie poruszyć Craig Macneill. Czy jego "The Boy" może mierzyć się z gigantem lat 90.?


Ted to 9-latek, który pomaga ojcu w prowadzeniu przydrożnego motelu. Kilka lat temu opuściła go matka, która wyjechała na Florydę z nowo poznanym kierowcą. Od tamtej pory chłopak skrupulatnie zbiera każde otrzymane kieszonkowe i wypatruje okazji, by do niej dołączyć. Tymczasem życie na odludziu powoduje, że Ted coraz bardziej zamyka się w sobie i zaczyna fascynować się zjawiskiem śmierci. Początkowo tylko ją obserwuje, później sam przyczynia się do śmierci przypadkowych zwierząt. Jego głód jednak rośnie. Gdy Ted zostaje po raz kolejny oszukany, a następnie poniżony, postanawia się zemścić.


Przed seansem miałem nadzieję, że ujrzę kolejny - po "Synalku" - porządny psychologiczny obraz o początkach młodego socjopaty. Wrażenie spotęgował udział Davida Morse'a, który znalazł się także w filmie Rubena. Jednakże, dobre wrażenie minęło tak szybko, jak się pojawiło, a wszelkie nadzieje Macneill rozwiał niemalże w mgnieniu oka. Rozumiem, że reżyser miał za dużo taśmy filmowej, ale rozciągnięcie swojej historii do takich granic możliwości jest lekką przesadą. Leniwie ciągnąca się fabuła, pełna dłużących się i powtarzających scen, potrafiłaby uśpić nawet osobę cierpiącą na bezsenność. Macneill chciał powoli, dokładnie i ze szczegółami ukazać narodziny sadysty i uwypuklić demona w ciele niewinnego chłopca, ale bezsprzecznie popadł ze skrajności w skrajność.


"The Boy" to thriller, który ma w sobie mniej napięcia, niż turniej szachowy winniczków. Wszelkie zwroty akcji - że tak zażartuję - są albo zbyt przewidywalne, albo rozwałkowane przez niemiłosiernie ciągnące się minuty. Byłem pewny, że mistrzem w przeciąganiu czasowej struny jest Ivan Sen po "Mystery Road", jednakże Macneill mógłby grać z nim w duecie. W dodatku, "The Boy" poległ też na swej dramatycznej części. Po pierwsze, trudna i skomplikowana relacja ojca z synem ukazana jest zbyt powierzchownie, by kogokolwiek poruszyć (nie mogę uwierzyć, że przy tylu rozwlekłych scenach zabrakło miejsca dla czegoś tak ważnego). Po drugie, alienacja głównego bohatera jest bardzo oszczędnie zarysowana. Po trzecie, historia zbyt usilnie prowadzona jest jednokierunkowo. Niektóre wydarzenia wydają się być wprowadzone sztucznie, byle tylko doprowadzić do szokującego finału. Szkoda tylko, że ten finał szokujący wcale nie jest.


Patrząc na obsadę, to między jednym ziewnięciem a drugim uwagę mógł przykuć odtwórca głównej roli, Jared Breeze. Choć Culkin z niego żaden, to całkiem nieźle i - o zgrozo! - naturalnie wypadł przed kamerą jako młody sadysta. David Morse jest wyłącznie cieniem samego siebie, a reszta ekipy przewijająca się po ekranie nie wnosi za wiele.


Podsumowując, po stokroć lepiej sięgnąć po 22-letniego "Synalka", aniżeli świeżo upieczonego "The Boy'a". Jako lek na bezsenność sprawdza się idealnie, ale chyba nie to było w intencji reżysera, gdy kręcił swój film. Ani to pełny napięcia thriller, ani porządny dramat psychologiczny. Nie jest wart poświęcenia mu tych stu minut swojego czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz