sobota, 25 lipca 2015
Xenia (2014)
Tytuł: Xenia
Gatunek: Dramat
Reżyseria: Panos H. Koutras
Premiera: 5 grudnia 2014 (Polska), 19 maja 2014 (świat)
Ocena: 3/6
"Współczesna grecka odyseja" - krzyczy nam z plakatu odważne hasło reklamowe. Jednakże, nie warto nastawiać się na wiele odniesień do Homera, bo całkiem inaczej wiedzie ścieżka filmu-drogi w reżyserii Koutrasa. O dwóch braciach, wyruszających w pełną przygód podróż, opowiadał już 8 lat temu Pascal-Alex Vincent w dobrym dramacie "Podaj mi dłoń". Czy grecka "Xenia" ma szansę powtórzyć francuski sukces?
Po śmierci matki, 16-letni Danny przyjeżdża do Aten do swojego starszego brata, Odysseasa. Z racji, że są w połowie Albańczykami, grozi im deportacja. Jedyną nadzieją jest znalezienie ojca Greka, który opuścił ich wiele lat temu. Bracia postanawiają wyruszyć w podróż. W międzyczasie w Grecji trwa casting do muzycznego talent show. Danny uważa, że Odysseas powinien koniecznie wziąć w nim udział.
Tytułowa "Xenia" to opuszczony budynek starego hotelu, w którym zatrzymują się bracia podczas jednego z etapów swojej podróży. Pusty, obskurny, zniszczony, lecz to właśnie tu Odysseas i Danny znajdują namiastkę domu. Pobyt w "Xenii" zbliża braci do siebie, to tu snują swoje marzenia i daleko idące plany. Wszystko jest jednak piękne wyłącznie powierzchownie, bo gdy tylko sięgniemy głębiej, napotkamy na pustkę. Opuszczony budynek, od którego Koutras wziął tytuł swojego filmu, stał się - raczej niezamierzenie - również jego niekorzystną metaforą. Mamy tu dwóch braci - tak skrajnie różnych, jakby nie widzieli się kilkanaście lat, a nie tylko dwa. Danny to 16-latek z mentalnością 8-latka, który koniecznie chce być dorosły. Sprzeczność jego wewnętrznej natury podkreśla to, że w jednej torbie nosi swojego królika i pistolet. Do tego ma słabość do słodyczy, w szczególności lizaków, które stają się wyróżniającym go z tłumu atutem. Odysseas to jego absolutne przeciwieństwo. Dorosły ponad swój wiek (kończy dopiero 18 lat!), niezależny, typ stereotypowego maczo, który za dnia ukazuje zimną, kamienną twarz, a o zmroku - gdy nikt nie widzi - daje upust emocjom. Ich spotkanie przypomina starcie ognia z wodą i niewiele brakuje do totalnej katastrofy.
Zapowiadało się to całkiem nieźle. Gdy dodamy do tego jeszcze naprawdę różne osoby, które przyjdzie im spotkać po drodze, to możemy uzyskać przekrój przez interesujący przegląd osobowości. Szkoda tylko, że z tak dobrego szkieletu i pomysłu z potencjałem nie potrafił skorzystać reżyser. Jego historia, choć barwna, ciekawa i nieszablonowa, nie ma wiele do zaoferowania. Zabawna koncepcją baśni i mieszanie rzeczywistości z fantastyką bardziej przypominają luźną przypowieść familijną, aniżeli dramat z morałem, po którym należałoby wyciągnąć odpowiednie wnioski. "Xenia" jest formą filmu-drogi, którego rozdmuchana konstrukcja za bardzo przypomina przerost formy nad treścią. W efekcie, reżyser nie oferuje widzom nic głębszego, co zapadałoby w pamięci (jak miało to miejsce we wcześniej wspomnianym "Podaj mi dłoń", czy też opartym na faktach "Wszystko za życie" w reżyserii genialnego Seana Penna). Zabrakło trochę odwagi, by zaryzykować zabawę stereotypami, rozbudować ewolucję swoich bohaterów i - przede wszystkim - mieszając sen z jawą, nie zagubić logicznego sensu całości. A tego ostatniego bardzo brakowało gdzieś od połowy seansu, kiedy bohaterowie zachowują się irracjonalnie, a ich czyny niosą za sobą jeszcze bardziej irracjonalne konsekwencje (lub ich zupełny brak).
Debiutującym na dużym ekranie Kostasowi Nikouliemu i Nikosowi Gelia daleko do braci Carril z "Podaj mi dłoń", jednakże swoich ról nie zagrali źle. Ten pierwszy świetnie wpasowuje się w żyjącego we własnym świecie, dziecinnego Danny'ego, drugi zaś stanowi jest doskonałe przeciwieństwo. Obaj uzupełniają się na ekranie i choć jeszcze daleko droga przed nimi do zostania aktorami dramatycznymi z prawdziwego zdarzenia, to debiut zaliczyli naprawdę dobrze. W tym miejscu wspomnę jeszcze o Patty Pravo, która we własnej osobie na chwilę pojawia się w "Xenii", a której muzyka (szczególnie "Tutt'al più") jest zarówno trzecim bohaterem filmu, jak i staje się motorem napędowym do działania dla braci. Niejednokrotnie to właśnie śpiew Pravo budował całą emocjonalną otoczkę poszczególnych scen. I jeśli cokolwiek po tym seansie zostaje w głowie, to właśnie "Tutt'al più".
Podsumowując, szkoda trochę "Xenii", bo dobrze się ją oglądało, tylko bez większego zaangażowania. Koutras miał pomysł, lecz nie wykorzystał go w pełni. Tym samym jego obraz trafia do tłumu filmów przeciętnych, bo też z tego tłumu nie ma za bardzo czym się wybić. Ot, taki film jednorazowy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz