czwartek, 23 lipca 2015
Masakra w Jersey Shore (2014)
Tytuł: Masakra w Jersey Shore (Jersey Shore Massacre)
Gatunek: Horror/Komedia
Reżyseria: Paul Tarnopol
Premiera: 22 sierpnia 2014 (świat)
Ocena: 2-/6
Sześć lat temu trzech panów postanowiło na zawsze zmienić poziom telewizyjnej rozrywki. Anthony Beltempo, producent VH1, wpadł na pomysł programu o imprezowym stylu życia tzw. "Guido". SallyAnn Salsano, odpowiedzialna za "Zakochaj się w Tili Tequili", zaproponowała umiejscowić program w New Jersey. Van Toffler, dyrektor MTV Networks, postanowił umieścić program w ramówce MTV, zamiast VH1. Tak powstała "Ekipa z New Jersey". Kontrowersyjny program, gdzie głównym zadaniem uczestników było imprezowanie do upadłego, odniósł zaskakujący sukces (w tym w 2010 roku członkowie ekipy znaleźli się na liście Barbara Walters' 10 Most Fascinating People). Nic więc dziwnego, że "Jersey Shore" doczekała się nie tylko swojego udziału w parodiach ("Wampiry i świry"), ale i dwóch "własnych" filmów. Pierwszy, "Jersey Shore Shark Attack", miał premierę w 2012 roku na antenie SyFy (nazwa nie obowiązuje w Polsce, po badaniach opinii publicznej zmieniono ją na SciFi Universal), kanału znanego z niskobudżetowych filmów klasy B (C? D? Z?). Drugi, "Jersey Shore Massacre", trafił w zeszłym roku na DVD. Jak film Paula Tarnopola sprawdza się w parodiowaniu najsłynniejszej ekipy?
Teresa jest fryzjerką w salonie piękności. Razem z przyjaciółkami wyjeżdża na kilka dni na plażę w New Jersey, by imprezować i podrywać przystojnych chłopaków. Na miejscu okazuje się jednak, że dacza, którą miały wynająć, została zajęta przez ich największą rywalkę. Dziewczynom z pomocą przychodzi Vito, wujek Teresy, oferując pobyt w swojej posiadłości w lesie Barrens. Mimo sporej odległości od plaży i centrum, Teresa i przyjaciółki postanawiają dobrze się bawić przez ten czas. Pewnego wieczora spraszają do domu poznanych w New Jersey chłopaków. Nikt nie spodziewa się, że w okolicy grasuje seryjny morderca. Nagle członkowie imprezy zaczynają po kolei ginąć.
Twórcy "Ekipy z New Jersey" pokazali, że w ich słowniku nie występuje coś takiego, jak "umiar", czy "przyzwoitość". Za to studio Spy Global Media po "Girls Gone Dead" udowodniło, że z wcześniej wspomnianą stacją SyFy ma wiele wspólnego pod względem jakości produkowanych filmów. Z tego połączenia mógł wyjść tylko i wyłącznie odmóżdżacz najwyższych lotów. I tak jest w rzeczywistości, bo "Masakra w Jersey Shore" śmieszy swoją głupotą i tandetą, brakiem sensownej fabuły i lukami w opowiadanej historii. Bohaterowie są jeszcze bardziej puści, niż ich pierwowzory (tak, to możliwe!), a botoks, silikon i kilogram tapety czeka w filmie naprawdę ciężka próba. Jeżeli ktoś szuka środka, by całkowicie odciąć się od rzeczywistości i na około 80 minut zamienić się w wegetującą istotę, obraz Tarnopola będzie strzałem w dziesiątkę.
Jak na tego typu produkcję przystało, nie zabraknie roznegliżowanych kobiet, napakowanych i myślących wyłącznie o jednym samcach alfa, dialogów, bez których film spokojnie mógłby się obejść, a także garażowych efektów i hektolitrów sztucznej krwi. Tak, tak, "Masakra..." jest w końcu slasherem, więc reżyser dwoi się i troi, by swoich bohaterów spektakularnie pokroić. Mamy więc nawiązanie do słynnej sceny pod prysznicem z filmu Hitchcocka, spalenie w solarium, ścięte głowy, zmielone kończyny, nadziewanie na widły i wiele, wiele więcej. W starciu z krwawym zabójcą nawet najdroższy silikon nie ma szans! Oczywiście, sensu w tym wszystkim brak, ale nie dla sensu sięga się po podobne produkcje. To ma być pusta rozrywka, dzięki której na trochę można zapomnieć, czym jest myślenie. I takim właśnie tworem jest "Masakra w Jersey Shore".
Nie, nie, talentu aktorskiego też nie można szukać w tego typu filmach. Tym większe było moje zaskoczenie, że kilka osób z obsady naprawdę dobrze wczuło się w swoje role i perfekcyjnie sparodiowało członków oryginalnej ekipy z New Jersey. Mistrzem okazał się Chris Lazzaro, którego Freddy wyśmiał chyba wszystkie najbardziej charakterystyczne cechy pierwowzoru, Paula "DJ Pauly D" DelVecchio. Za to Nicky Figueredo jako Candi to istny sobowtór Nicole "Snooki" Polizzi. Do kompletu epizodycznie występuje Ron Jeremy - tak, właśnie ten Ron Jeremy. Nic dodać, nic ująć.
Podsumowując, jako stały widz wszystkich "Ekip...", od New Jersey do Warszawy, nie mogłem przepuścić okazji do obejrzenia tej produkcji. Nie oczekiwałem po nim wiele i też niewiele dostałem. Jest to niezaprzeczalnie produkcja, którą można postawić między "Piranią 3DD" a "Bobrami zombie". Ot, taki odmóżdżający produkt na zabicie nudnego wieczoru.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz