środa, 22 lipca 2015

Naznaczony: rozdział 3 (2015)


Tytuł: Naznaczony: rozdział 3 (Insidious: Chapter 3)

Gatunek: Horror
Reżyseria: Leigh Whannell
Premiera: 19 czerwca 2015 (Polska), 28 maja 2015 (świat)
Ocena: 4-/6

Panowie James Wan i Leigh Whannell spotkali się po raz pierwszy ponad dziesięć lat temu. Z tej współpracy powstała "Piła", która okazała się jednym z najpopularniejszych amerykańskich horrorów XXI wieku. Drugi raz drogi obu panów skrzyżowały się podczas kręcenia "Naznaczonego". I tym razem współpraca okazała się być strzałem w dziesiątkę, a sam film doczekał się niewiele gorszej kontynuacji (również z Wanem za kamerą i Whannellem odpowiedzialnym za scenariusz). W tym roku James Wan porzucił swój projekt na rzecz kina akcji ("Szybcy i wściekli 7"), a stery za kamerą trzeciego rozdziału "Naznaczonego" przejął Whannell. Czy poradził sobie w nowej roli?


Akcja filmu rozgrywa się kilkanaście lat przed wydarzeniami w domu Lambertów. Elise Rainier po śmierci męża zaprzestała spirytystycznych seansów i kontaktów ze zmarłymi. Pewnego dnia u jej drzwi zjawia się młoda Quinn Brenner. Dziewczyna prosi medium o kontakt z niedawno zmarłą matką. Elise początkowo odmawia, lecz w końcu zgadza się użyć swoich umiejętności. Seans kończy się jednak niepowodzeniem. Niedługo później w domu Quinn zaczynają dziać się dziwne rzeczy, a sama dziewczyna ulega poważnemu wypadkowi, który przykuwa ją do łóżka. Okazuje się, że chcąc skontaktować się z matką, Quinn ściągnęła na siebie uwagę demona, który pragnie uwięzić jej duszę w swoim mrocznym świecie. Jedynym ratunkiem dla dziewczyny jest Elise, która z nowo poznanymi łowcami duchów - Tuckerem i Specsem - postanawia zmierzyć się z demonem.


Seria "Naznaczonego" ma swój wyjątkowy urok. Wyglądając jak film z poprzedniej epoki, zabiera nas w podróż po krainie duchów, gdzie sztuczna mgła, zabawa światłami i gumowe maski to szczyt efektów specjalnych i charakteryzacji. Zamiast hektolitrów krwi, twórcy straszą samym strachem - i to tym najbardziej klasycznym. Nie brakuje więc tajemniczych skrzypień, stukań, przesuwających się przedmiotów, czy dyszenia w wentylacji (dosłownie!). A wszystko to okraszone jest taką ilością jump scares, jakby twórcy chcieli pobić rekord Guinessa. Takie ewidentne odwołanie się do klasyki było swego rodzaju powiewem świeżości w przypadku dwóch pierwszych części. W trzeciej Whannell potwierdza, że scenariusze pisze dobre, ale stania za kamerą trochę się boi. W efekcie, "Rozdział 3" to ślepe podążanie ucznia śladami mistrza - w tym przypadku Whannell depcze po piętach Jamesa Wana. Prezentuje sprawdzone triki i motywy, z mniejszym lub większym sukcesem, ale nie ryzykuje na tyle, by pokazać coś nowego, swojego. A szkoda.


Plusem "Rozdziału 3" jest to, że w centrum wydarzeń została postawiona Elise. Jest ona niezaprzeczalnie twarzą całej serii, a dzięki kolejnemu "Naznaczonemu" możemy ją bliżej poznać. Szkoda, że całokształt, choć oglądany z punktu widzenia Elise, zamknięty jest w znanych schematach. Film Whannella przykuwa uwagę mniej-więcej do połowy. Później następuje za dużo "kopiuj-wklej", a wszelkich chwytów zdążyliśmy się już napatrzyć w poprzednich częściach u Jamesa Wana. Mało przekonująca jest też sama Quinn, która zostaje przykuta do łóżka... w pełnym makijażu. Miała stanowić uosobienie lęku, gdy ograniczone możliwości fizyczne uwypuklają bezsilność w obliczu zagrożenia, a tymczasem przypomina osobę, która śmiało może startować w castingu na niepełnosprawną modelkę. Whannell przesadził i to stanowczo nie w tę stronę, w którą powinien. W ostatecznym rozrachunku, dostajemy trzeci raz to samo już w ewidentnie słabszym wydaniu. "Naznaczony" nie traci za wiele ze swojego uroku, jednakże "Rozdział 3" przegrywa z poprzednikami. Oby to dało twórcom do myślenia i nikt nie wpadł na pomysł, żeby nakręcić kolejną, ewidentnie zbędną część.


Lin Shaye, 71-letnia aktorka, która jest zaprawiona w bojach kina grozy, nawet nie myśli o odpoczynku. Wręcz przeciwnie, ponownie jest najjaśniejszą gwiazdą (a szczerze mówiąc, to jedyną gwiazdą) całej obsady i to dzięki niej udaje się Whannellowi spiąć swój obraz od początku do końca. Obsadzenie gwiazdki Disneya, Stefanie Scott, w roli nękanej przez demona inwalidki było chyba największym błędem reżysera. Patrząc na lukrowane emocje Scott brakowało tylko, by demon przyjął twarz Miley Cyrus i zaczął śpiewać piosenki Hanny Montany (wtedy dopiero czekałby nas prawdziwy horror!). Na szczęście w tej roli obsadzono Michaela Reida MacKaya, który potrafi przyprawić o gęsią skórkę samą swoją obecnością.


Podsumowując, co za dużo to niezdrowo. Nie jest źle, ale "Naznaczonemu" stanowczo spadła forma. Do obejrzenia raczej po to, by uzupełnić informacje o serii, aniżeli porządnie się wystraszyć, jak to miało miejsce przy pierwszej odsłonie. Whannell powinien wrócić do pisania scenariuszy, bo na tym zna się naprawdę dobrze, a reżyserię niech zostawi bardziej doświadczonym osobom (aż chciałoby się zakrzyknąć: Wan, come back!).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz