czwartek, 14 maja 2015

Avengers: Czas Ultrona (2015)


Tytuł: Avengers: Czas Ultrona (Avengers: Age of Ultron)

Gatunek: Akcja/Sci-Fi
Reżyseria: Joss Whedon
Premiera: 7 maja 2015 (Polska), 13 kwietnia 2015 (świat)
Ocena: 6/6

Rok 2015 jest owocny nie tylko pod względem premier znanych (i oczekiwanych) tytułów, ale także z powodu rekordów, jakie te tytuły biją. "Pięćdziesiąt twrzy Greya", po iście mistrzowskim otwarciu, uplasował się na 110. miejscu światowego box office'u z wynikiem prawie 570 mln dolarów. Ekranizacja "porno dla mamusiek" została jednak zmieciona z powierzchni ziemi przez siódmą odsłonę "Szybkich i wściekłych", którzy nie tylko pobili rekordy otwarcia, ale i znaleźli się na 4. miejscu najbardziej dochodowych filmów wszech czasów z wynikiem przekraczającym 1,4 mld dolarów. Druga część "Avengers" okazuje się nie pozostawać w tyle - już mają na swoim koncie ponad 900 mln dolarów, a film dopiero co wszedł na rynek chiński i czeka na premierę w Japonii. Czy druga odsłona przygód marvelowskich superbohaterów ma szansę dorównać "jedynce"?


Grupa Avengers prowadzi śmiały atak na kryjówkę Hydry, by odzyskać berło Lokiego. Broń trafia w ręce Tony'ego Starka, który ma zamiar wykorzystać jej niepowtarzalną moc do ożywienia Ultrona - wysoko rozwiniętej sztucznej inteligencji. Do projektu angażuje Bruce'a Bannera, lecz wszelkie próby kończą się fiaskiem. Podczas, gdy Avengersi świętują zwycięstwo nad Hydrą, Ultron budzi się do życia, niszczy Jarvisa - AI stworzone przez Iron Mana - i przejmuje kontrolę nad robotami Starka. Pod pretekstem pokonania Avengers, Ultron werbuje Quicksilvera i Scarlet Witch, by za ich pomocą skłócić superbohaterów.


Joss Whedon wsiąkł w uniwersum Marvela bezpowrotnie. Wpierw dał nam rewelacyjnych "Avengers", następnie zajął się serialem "Agenci T.A.R.C.Z.Y", spajającym kinowe produkcje. W tym roku przygotował prawdziwą gratkę nie tylko dla fanów komiksów, ale i wszystkich miłośników efekciarskiego kina akcji sci-fi. Podobnie, jak z serią "Szybkich i wściekłych", tak od drugiej części "Avengers" oczekiwało się, że będzie co najmniej utrzymywać poziom "jedynki". Po wyjściu z kina mogę śmiało stwierdzić, że nie wyobrażam sobie, by za pięć lat za sterami kolejnej odsłony miałby usiąść ktoś inny. "Avengers: Czas Ultrona" to Marvel w czystej postaci, bez żadnych motywów łagodzących. Stan Lee i Jack Kirby mogą być dumni z efektu, jaki wywołuje przeniesienie przez Whedona ich komiksów na duży ekran.


Nakręcony z rozmachem i ociekający efektami specjalnymi sequel "Avengers" to rozrywka na najwyższym poziomie. Na brak akcji nie przyjdzie widzom narzekać (a jej utrzymanie przez prawie 200-minutowy seans jest nie lada sztuką!), dialogi - jak na marvelowską serię przystało - przyprawione są błyskotliwym humorem, a dla każdego z herosów znalazło się przysłowiowe 5 minut na odpowiednią prezentację (cieszyć może wydłużony wątek Hawkeye'a, który w pierwszej części został trochę odsunięty na bok). Oko uraduje zarówno bitwa otwierająca film, jak i znany ze zwiastunów pojedynek Iron Mana z Hulkiem. Jednakże, to finałowa walka, gdzie kamera obraca się wokół walczących bohaterów i ich sprzymierzeńców, jest prawdziwą wisienką na tym marvelowskim torcie. Na uznanie zasługują także odpowiedzialni za muzykę Brian Tyler i Danny Elfan, bez których nowi "Avengers" wiele straciliby ze swojego uroku.


Pod względem aktorskim nie ma się co za wiele wypowiadać, bo marvelowscy twórcy mają niesamowitego nosa do obsadzania odpowiednich aktorów w odpowiednich rolach. Każdy z nich wczuwa się w swoją postać jak potrafi najlepiej, dzięki czemu herosi z dziecięcych lat stają niczym żywi na dużym ekranie. Ciekawić może, że Mark Ruffalo o wiele lepiej sprawdza się jako Banner/Hulk, niż Eric Bana ("Hulk" z 2003 roku) i Edward Norton ("Incredible Hulk" z 2008) razem wzięci, zaś Aaron Taylor-Johnson to wykapany Quicksilver, bezsprzecznie degradując Evana Petersa z "X-Men: Przeszłość, która nadejdzie" Singera.


Podsumowując, rok 2014 miał "Strażników Galaktyki", 2015 ma "Avengers: Czas Ultrona". To, co Whedon przygotował w tym roku dla kina sci-fi, ciężko będzie przebić (choć groźnego konkurenta może mieć w osobie J. J. Abramsa, który na grudzień szykuje siódmą część "Gwiezdnych Wojen"). Nowy Marvel, podobnie zresztą jak poprzednicy, to film, który trzeba zobaczyć na dużym ekranie i - co najważniejsze - jest tego naprawdę wart. Gorąco polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz