czwartek, 28 sierpnia 2014

Uśpieni (2014)


Tytuł: Uśpieni (The Quiet Ones)
Gatunek: Horror
Reżyseria: John Pogue
Premiera: 16 maja 2014 (Polska), 1 kwietnia 2014 (świat)
Ocena: 2-/6

Mówi się, że "reklama dźwignią handlu". Polscy dystrybutorzy w przypadku nowego filmu Johna Pogue'a wytoczyli ciężkie działa, wręcz krzycząc z plakatu, że mamy tu do czynienia z "horrorem w najlepszym wydaniu", "filmem twórców Kobiety w czerni" i "prawdziwą historią Jane Harper". W dodatku tłumacze po raz kolejny popisali się wyjątkową inwencją twórczą, z "The Quiet Ones" tworząc "Uśpionych". Czy pod tą marketingową otoczką znajduje się film, który potrafi się obronić i potwierdza te głośne hasła?


Profesor uniwersytecki Coupland wraz ze studentami przygotowuje się do dość niespotykanego eksperymentu. Zatrudniając młodego kamerzystę Briana, ma zamiar uwiecznić nadprzyrodzone zjawiska, które towarzyszą tajemniczej Jane Harper. Dziewczyna nawiedzana jest przez mściwego ducha. Profesor pragnie udowodnić, że ta istota jest tylko wytworem umysłu Jane i chce jej pomóc. Gdy eksperyment zaczyna się wymykać spod kontroli, a grupa badaczy ma wątpliwości co do jego kontynuacji, okazuje się, że Coupland i Jane skrywają pewien sekret, który prowadzi wszystkich do nieuchronnej tragedii.


"Uśpieni" mają dobry start, a doświadczenia profesora i jego niekonwencjonalny eksperyment przykuwają uwagę. Jednakże, dobre wrażenie mija tak szybko, jak się pojawiło, a Pogue ucieka do schematów, które nieznane mogą być chyba tylko tym, którzy nie mieli żadnej styczności z kinem grozy. Gdy ekipa badawcza przenosi się do starego, opuszczonego domu na odludziu, widz z precyzją chirurga w stanie jest określić, kiedy coś się wydarzy, a kiedy reżyser będzie chciał go wystraszyć. Przy takiej przewidywalności nie może być mowy o jakimkolwiek napięciu. Z każdą kolejną minutą "Uśpieni" coraz bardziej nużą i usypiają, a przedstawiana historia traci kontakt z rzeczywistością. Nowe wątki, jakie na siłę upycha Pogue, niepotrzebnie mieszają w już i tak rozpadającej się fabule. Puszczone wodze fantazji reżyser potwierdza zarówno w naciąganym rozwiązaniu tajemnicy Jane Harper, jak i zakończeniu, będącym ostatnim gwoździem do filmowej trumny. Okazuje się, że twórcy "Uśpionych" mają tyle wspólnego z "Kobietą w czerni", co ryba z rowerem, zaś "oparta na prawdziwej historii" opowieść jest tworem samego reżysera, nijak mającym się do tego, co wydarzyło się naprawdę (jedynie motyw eksperymentowania z duchem można powiązać, cała reszta - włącznie z Jane Harper - została wymyślona).


Nadzieją dla całości mogli być aktorzy. Mogli, ale nie są. Jedynie Jared Harris prezentuje cokolwiek, usilnie starając się coś wykrzesać z niedopracowanego scenariusza. Olivia Cooke, tak samo jak w "The Signal", została ograniczona do leżenia i cichego, zdawkowego mówienia. Choć tym razem udało jej się powiększyć portfolio o krzyki i wrzaski, to nadal nie można nazwać tego ambitnym odgrywaniem roli. Sam Claflin zachowuje się, jakby trafił na plan "Uśpionych" przez pomyłkę i teraz trudno mu tak po prostu wstać i wyjść.
Podsumowując, jeżeli jest ktoś, kto przegapił ostatnie kilkadziesiąt lat horrorów lub dopiero zaczyna swoją przygodę z kinem grozy, "Uśpieni" mogą wydać się dobrym wyborem. Dla całej reszty film będzie świetnym lekiem na bezsenność. Po takich tytułach, jak "Obecność", "Mama" czy "Oculus", na "Uśpionych" nawet szkoda tracić swój czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz