piątek, 6 lutego 2015
Niezłomny (2014)
Tytuł: Niezłomny (Unbroken)
Gatunek: Biograficzny/Dramat/Wojenny
Reżyseria: Angelina Jolie
Premiera: 2 stycznia 2015 (Polska), 17 listopada 2014 (świat)
Ocena: 3/6
"Niewiarygodna prawdziwa historia" - takie hasło, w połączeniu ze znanym nazwiskiem Jolie (która aktorką doświadczoną jest, lecz w reżyserii dopiero raczkuje) i braćmi Coen (których po "Fargo", "Big Lebowskim" i "No Country for Old Men" przedstawiać nie trzeba), niezaprzeczalnie przykuje uwagę i zachęci wielu do poświęcenia ponad dwóch godzin swojego życia przed ekranem. Czy "Niezłomny", oparty na powieści Laury Hillenbrand, jest naprawdę dobry?
Louis Zamperini, wspierany przez brata i rodziców, zostaje zawodowym biegaczem i startuje w olimpiadzie. Jego kolejne sukcesy sportowe i bicie rekordów zostają przerwane przez wybuch II Wojny Światowej. Zamperini trafia na Pacyfik, by walczyć z japońską armią. Podczas misji ratunkowej, jego samolot ulega awarii. Louis i dwóch jego kompanów - "Phil" i "Mac" - jako jedyni wychodzą cało z katastrofy. To jednak początek nowego koszmaru, gdyż przyjdzie im walczyć o przetrwanie na wodach wroga. W końcu wpadają w ręce Japończyków. Louis trafia do obozu, dowodzonego przez sadystycznego i bezwzględnego Watanabe.
"Niezłomny" to historia, która z góry powinna być skazana na sukces. Nieprawdopodobne losy olimpijczyka, który ze sportowego rekordzisty staje się walczącym o przetrwanie japońskim jeńcem, sama w sobie stanowi niezły materiał na fabułę. W dodatku, gdy głównego bohatera cechują niezachwiany duch walki, wyjątkowy upór i ogromna wiara w swoje przekonania - a wszystko na faktach! - to dostaje się coś, co ma szansę porwać tłumy, chwytać za serca, poruszać i wzruszać. To wszystko miała Angelina Jolie w swoich rękach, wraz ze scenariuszem współtworzonym przez znanych i cenionych braci Coen. Okazało się jednak, że "Niezłomny" to jeden z najbardziej zmarnowanych potencjałów ostatnich miesięcy. Mocą obrazu Jolie nie jest historia sama w sobie, lecz połączenie świetnych ujęć z muzyką Desplata ("Gra tajemnic", "Godzilla"). To właśnie te dwa elementy, idealnie zsynchronizowane, powodują, że seans "Niezłomnego" ogląda się przyjemniej, a ponad dwie godziny seansu mijają nie wiadomo kiedy.
Niestety, nie udało się zbudować odpowiedniej więzi widzów z głównym bohaterem, przez co jego losy śledzi się bez żadnych większych emocji. Jolie opiera swój film na utartych schematach, z jednej strony poświęcając taśmę na poznanie Louisa, z drugiej - nielogicznie ścinając wątki i pędząc na łeb, na szyję do najważniejszego fragmentu życia Zamperiniego - pobytu w obozie. Ciężko stwierdzić, czy błędy w fabularnej konstrukcji to małe doświadczenie reżyserskie Jolie, czy też bracia Coen zaliczyli swoją pierwszą w karierze wpadkę - suma sumarum, skazany na sukces "Niezłomny" został bezpowrotnie skazany na porażkę. Jolie stara się budować napięcie, stawiając bohatera w coraz to cięższych sytuacjach, lecz za szybko i zbyt łatwo rozwiązuje jego problemy. Po kilku takich scenach widz przyzwyczaja się, że Zamperini nawet z najgorszej opresji wyjdzie cały, co wykreśla ze słownika produkcji takie zwroty, jak emocje i intrygowanie widza. I jeśli szybko regenerujący się główny bohater niewystarczająco odrealnia świat przedstawiony, to na pewno spowoduje to iście matczyne podejście do japońskich obozów pracy oraz absolutny brak zarostu głównych postaci (bo raczej nie uwierzę, że największym problemem Zamperiniego i jego kompanów na środku Pacyfiku było codzienne golenie się i dbanie o wygląd).
Po wielu perturbacjach, obraz Jolie sprowadza się do walki charakterów dwóch aktorów - wcielającego się w Zamperiniego Jacka O'Connella i jego filmowego oponenta Takamasy Ishihara jako Watanabe. Ten pierwszy, znany głównie z serialu "Skins", dysponuje znacznie większym i dłuższym bagażem doświadczeń przed kamerą, dzięki czemu wypada dość wiarygodnie i szczerze (choć nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że w pełni udało mu się udźwignąć ciężar "Niezłomnego"). Ishihara to muzyk, a nie aktor, więc postać Watanabe, zamiast ukazywać szaleńczy sadyzm i okrutną bezwzględność japońskiego dowódcy, wypada groteskowo i karykaturalnie. Ci bohaterowie mieli być swoimi przeciwieństwami i powinni wywoływać u widzów skrajnie różne emocje, tymczasem okazało się, że scenariuszowe niedociągnięcia i niekompletny warsztat aktorski determinują jakiekolwiek próby "wczucia się" w przedstawianą historię.
Podsumowując, przed Jolie za kamerą jeszcze daleka droga do pełnego sukcesu, którego nie zapewni poruszanie odważnych tematów i przedstawianie poruszających historii. Dla braci Coen "Niezłomny" był jak strzał w kolano - pierwszy błąd można wybaczyć, lecz przez niego wiele stracili, a skrupulatnie zbudowana pozycja została zachwiana u samych fundamentów. Jest to obraz z niewykorzystanym potencjałem, do obejrzenia na raz i odłożenia na przysłowiową półkę, gdzie będzie się kurzył wśród licznych gatunkowych średniaków.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz