poniedziałek, 1 września 2014

Godzilla (2014)


Tytuł: Godzilla
Gatunek: Akcja/Sci-Fi
Reżyseria: Gareth Edwards
Premiera: 16 maja 2014 (Polska), 8 maja 2014 (świat)
Ocena: 5-/6

W 1954 roku Ishirô Honda stworzył potwora, który przez sześćdziesiąt lat doczekał się rekordowej ilości remake'ów i sequeli (a nawet serialu!), na stałe zakorzeniając się w historii kina i popkulturze. Drugie najsłynniejsze monstrum - King Kong - może się pochwalić co najwyżej połową tego dorobku (co ciekawe, to właśnie Ishirô Honda ponad czterdzieści lat temu przeniósł po raz pierwszy w kolorze oba potwory na duży ekran). W maju tego roku świat doczekał się nowej, dopieszczonej graficznie wersji Godzilli. Czy Gareth Edwards dał radę z tym kultowym gigantem?


Joe Brody jest inżynierem w japońskiej elektrowni jądrowej. Pewnego dnia w wyniku niewyjaśnionych zjawisk dochodzi do awarii i zniszczenia elektrowni, podczas których ginie żona Joe. Piętnaście lat później owładnięty manią odkrycia tajemnicy Brody wpada na nowy trop. Wraz ze sceptycznie podchodzącym do sprawy synem odkrywają, że na terenie starej elektrowni naukowcy ukrywają dziwne stworzenie, które karmi się promieniowaniem. Potwór budzi się do życia, siejąc spustoszenie. Jedynym ratunkiem dla ludzkości okazuje się być Godzilla.


Można by się spierać w nieskończoność, która z części o Godzilli była najlepsza. Pewne natomiast jest, że tak, jak Emmerich zniszczył mit Godzilli piętnaście lat temu, tak Edwards przywrócił jej dawną chwałę. Jego tegoroczny film to wizualna perła wśród tytułów s-f. Pracę speców od efektów oraz grafików widać praktycznie wszędzie. Dzięki temu Godzilla swoim majestatem przyprawi o dreszcz nie tylko fanów serii, ale również miłośników takich blockbusterów, jak "Pacific Rim". Gareth Edwards nie chce skupić uwagi widza jedynie na wizualnej oprawie - stawia również na akcję, której w jego filmie nie brakuje. W myśl Hitchcocka ("Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć."), ten brytyjski reżyser zaczyna od porządnego uderzenia, a następnie nie daje za wielu chwil wytchnienia. Choć na Godzillę w pełnej krasie widz będzie musiał poczekać aż do połowy filmu, to gdy rozlegnie się ryk jaszczura, nikt nie będzie żałował. Wartką akcję i sceny walk perfekcyjnie uzupełnia muzyka francuskiego kompozytora Alexandre'a Desplata. Jego kompozycje powodują, że do samego finału widz siedzi z zapartym tchem. Niestety, "Godzilla" nie spisuje się na wszystkich płaszczyznach. Pod wizualną i dźwiękową ambrozją utonęła fabuła, a cały film można by porządnie skrócić o wszelkie wątki dotyczące starań armii w celu ratowania świata. Scenariusz Borensteina jest tak skonstruowany, że niezależnie od tego, na jaki desperacki plan zdecydują się żołnierze, to i tak głównym wyjściem z sytuacji będzie atomowy płomień Godzilli. Przeskoki i fabularne dziury mogą razić, w szczególności, że zajmują "czas antenowy" jaszczurowi i jego oponentom.


Z racji konstrukcji filmu, na uznanie zasługują nie tyle przewijający się po ekranie aktorzy, a twórcy efektów specjalnych, bez których całość okazałaby się jedynie wysokobudżetową klapą. Ken Watanabe to chyba najbardziej ulubiony przez amerykańskich twórców japoński aktor. Po "Ostatnim samuraju", "Wyznaniach gejszy", czy "Incepcji", trafił do "Godzilli" jako "łącznik" między USA a Japonią (i praktycznie na tym kończy się jego zadanie). Aaron Taylor-Johnson tak, jak świetnie spisał się w roli psychopaty Williama w dramacie "Pokój na czacie", tak jako żołnierz, utalentowany saper i próbujący wrócić do rodziny mąż sprawdza się naprawdę kiepsko. Elizabeth Olsen, młodsza siostra słynnych bliźniaczek, trafiła na tak schematyczną rolę, że jej kwestie równie dobrze mogli przekleić spece od efektów z innych produkcji.
Podsumowując, tegoroczna "Godzilla" jest prawdziwym majstersztykiem wizualnym. Efekty i muzyka wynoszą ten film na wyżyny kina s-f ostatnich lat. Choć w tej pogoni na szczyt twórcy zgubili logiczny scenariusz, to udaje się na to przymknąć oko. Pozostaje rozsiąść się wygodnie, cieszyć się efektami i po raz kolejny kibicować najsłynniejszemu jaszczurowi w historii kina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz