Tytuł: To (It)
Gatunek: Horror
Reżyseria: Andres Muschietti
Premiera: 8 września 2017 (Polska), 29 sierpnia 2017 (świat)
Ocena: 6/6
"The terror, which would not end for another twenty-eight years - if it ever did end - began, so far as I know or can tell, with a boat made from sheet of newspaper floating down a gutter swollen with rain." - tymi słowami Stephen King rozpoczyna jedną ze swoich najpopularniejszych i najlepszych powieści grozy w swoim niemałym dorobku. W 1990 roku "To" doczekało się całkiem wiernej ekranizacji, a wykreowany przez Tima Curry'ego Pennywise na stałe zapisał się w historii kina i popkulturze. 27 lat później "To" doczekało się remake'u, tym razem w wersji kinowej. Czy Andres Muschietti, reżyser "Mamy", podołał zadaniu i przeniósł koszmar z książkowego Derry na duży ekran?
W kanałach Derry mieszka zło w najczystszej postaci - tajemnicze To, karmiące się strachem uosobienie ludzkich lęków. Jego pierwszą ofiarą pada 6-letni Georgie, brat Billa Denbrougha. Mijają miesiące, a w mieście giną bez śladu kolejne dzieci. Tymczasem Bill nie może pogodzić się ze stratą brata i za wszelką cenę stara się dowiedzieć, co się z nim stało. Poszukiwania prowadzą jego i przyjaciół do podmiejskich kanałów, będących legowiskiem Tego. Postanawiają powstrzymać To, nim zaatakuje kolejne dziecko. Istota zna jednak ich słabości i nie zawaha się przywołać najgłębiej skrywanych przez nich lęków, by ich złamać i pokonać.
"Mama" Muschiettiego zgarnęła skrajnie różne opinie, ale jednego można być pewnym - w 2013 roku była kasowym hitem, niejednokrotnie zestawianym z pierwszą częścią "Obecności". Jednakże, ekranizacja jednej z najlepszych powieści jednego z najsłynniejszych pisarzy grozy to nie lada wyzwanie. Ponadto, robiąc remake, trzeba mierzyć się nie tylko z pierwowzorem książkowym, ale i filmowym. Z taką presją i ciężarem odpowiedzialności mogłoby sobie nie poradzić wielu doświadczonych reżyserów. Muschietti, nomen omen zaczynający swoją przygodę za kamerą, zrobił coś niemalże niemożliwego. Nie dość, że jego "To" świetnie przenosi powieść na duży ekran, to jeszcze jako remake wygrywa z wizją Tommy'ego Wallace'a.
"To" nie jest horrorem, po którym należy spodziewać się budowanego skrupulatnie napięcia, czy przerażającego demona mordującego poszczególnych bohaterów na wymyślne sposoby. To film, który brutalnie wwierca się w ludzką psychikę i wydobywa na światło dzienne najbardziej skrywane lęki. Jest to film, gdzie widz boi się samego strachu, a liczne jump scares stanowią wyłącznie dodatek. Psychodeliczne sceny tworzą zamęt, zacierając granice między fikcją a światem rzeczywistym. Muschietti bawi się konwencjami, łączy nostalgię z rasowym slasherem, stawia dziecięcą niewinność przeciwko brutalności świata. Wszystko dopracowane jest w najmniejszych detalach, od drobnych ujęć i gestów po epickie sceny, ruchy kamery, czy muzykę. Każda z postaci jest przemyślana i odpowiednio zarysowana, przez co bez problemu udaje się utworzyć więź z widzami. I, na domiar wszystkiego, Pennywise - jeszcze groźniejszy, jeszcze straszniejszy, jeszcze bardziej groteskowy i przerażający. Krótko mówiąc: istny majstersztyk!
Jednakże, film nie wywarłby takiego wrażenia, gdyby nie aktorzy. Okazało się, że i tu zadbano o najdrobniejsze detale. Obsada to kolejny doskonale pasujący element tej skomplikowanej układanki. Młodzi aktorzy - bez wyjątku - spisują się na medal. Widząc ich na ekranie ma się wrażenie, że bohaterowie żywcem zostali wyciągnięci z książki. Na specjalne wyróżnienie zasługuje jednak starszy członek ekipy - Bill Skarsgård (tak, tak, z tych Skarsgårdów!). Udało mu się doskonale odwzorować postać Pennywise'a, demonicznego klauna, którego samo pojawienie się na ekranie powoduje szybsze bicie serca. Choć, tak jak nie powinno się porównywać skrajnie różnych kreacji Jokera Nicholsona i Ledgera, tak nie porównywałbym Skarsgårda do Curry'ego. Obaj panowie przedstawili inne oblicze Tego, każde na swój sposób unikatowe i równie przerażające. Mówiąc kolokwialnie, Bill Skarsgård odwalił kawał dobrej roboty - i chwała mu za to!
Podsumowując, zło w Derry budziło się co dwadzieścia siedem lat. "To" Muschiettiego pojawiło się dwadzieścia siedem lat po telewizyjnej premierze obrazu Wallace'a. I straszy jeszcze bardziej! Tegoroczne "To" można zaliczyć do jednej z najlepszych ekranizacji prozy Stephena Kinga. Pozycja niezaprzeczalnie obowiązkowa nie tylko dla miłośników książkowego pierwowzoru. Strasznie polecam!