Tytuł: Na śmierć i życie (Kill Your Darlings)
Gatunek: Biograficzny/Melodramat/ThrillerReżyseria: John Krokidas
Premiera: 18 stycznia 2013 (świat)
Ocena: 5+/6
By poznać tajemnice wielkości znanych artystów, często trzeba przyjrzeć się ich początkom - znajomym, otoczeniu i okolicznościom, które wpłynęły tak, a nie inaczej, na wybraną przez nich ścieżkę. Ponad 5 lat temu Paul Morrison za sprawą duetu Pattinson-Beltran ukazał skomplikowane relacje Salvatora Dali i Federico Lorca. John Krokidas w swoim debiutanckim filmie pełnometrażowym przedstawia nam początki beatników. Jak początkujący reżyser poradził sobie z tym trudnym tematem?
Młody Allen Ginsberg rozpoczyna studia na Uniwersytecie Columbia. Tu poznaje Luciena Carra - młodzieńca, któremu marzy się poetycka rewolucja. Wraz z Williamem Burroughsem i Jackiem Kerouac'iem zakładają nowy ruch beatników. Okazuje się, że Carr prześladowany jest przez Kammerera, byłego kochanka. Toksyczna znajomość prowadzi do tragedii, o którą oskarżeni zostają beatnicy.
John Krokidas nie boi się wyzwań. Postawił sobie wysoko poprzeczkę i jako debiutant poradził sobie z nią naprawdę bardzo dobrze. Pewnie prowadzi osadzoną w realiach lat 40. historię, ociekającą alkoholem, nafaszerowaną wszelkiej maści narkotykami i przesłoniętą papierosowym dymem. Perfekcyjnie buduje klimat przy iście poetyckiej narracji. Choć dialogi pełne są głębi i literackich przemyśleć, to reżyser odpowiednio je dawkuje, by nie przytłaczały i nie wydały się pretensjonalne. Delikatnie zaburzona chronologia, narkotyczne wizje, z wolna układające się w jedną całość serie kilkusekundowych scen i powolne uchylanie rąbka tajemnicy pozwala widzowi niemalże wsiąknąć w przedstawianą historię. Reżyser nie stroni od odważnych scen - od pobudzonej środkami odurzającymi weny po kwestie intymne zakazanego romansu. Zabieg ten nie ma jednak na celu szokować, ale ma ukazywać każdy, nawet bulwersujący aspekt z życia młodych pisarzy. Nie przesadzę stwierdzając, że po "Little Ashes" film Krokidasa utrzymał równie wysoki poziom.
W kwestii obsady, na wyróżnienie zasługują niemalże wszyscy: znany z "Dextera" Michael C. Hall jako obłąkany z miłości Kammerer, Jennifer Jason Leigh w genialnej roli Naomi Ginsberg, idealnie dobrani Jack Huston jako Kerouac i Ben Foster w roli Burroughsa, a przede wszystkim Dane DeHaan jako Lucien, który swoją osobowością przyciąga niczym magnes, wokół którego wirują wszyscy pozostali bohaterowie. Dobrze wypada nawet Daniel Radcliffe, bez krępacji angażujący się w odważne przedsięwzięcia, by odciąć się od przypiętej mu łatki Harry'ego Pottera. Czy wybrał odpowiedni sposób, pokaże czas - na razie nawet postać Ginsberga nie pozwala w pełni zapomnieć o jego roli młodego czarodzieja.
Podsumowując, gdyby każdy debiut był równie udany, poziom światowego kina byłby tak wysoki, że moglibyśmy znudzić się jego doskonałością. Może to i dobrze, że nie każdy reżyser jest Krokidasem? Sam film gorąco polecam wszystkim poszukiwaczom nietuzinkowego, odważnego i dobrego kina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz