niedziela, 5 kwietnia 2015
To właśnie seks (2014)
Tytuł: To właśnie seks (The Little Death)
Gatunek: Komedia
Reżyseria: Josh Lawson
Premiera: 13 marca 2015 (Polska), 13 czerwca 2014 (świat)
Ocena: 5/6
"The Little Death" (czyli, jak wyjaśniają twórcy na początku filmu: slangowe określenie orgazmu) to drugie dziecko australijskiego aktora komediowego, który pięć lat temu spróbował swoich sił za kamerą. Niefortunnie przetłumaczony na "To właśnie seks" stanowi zapowiedź niecodziennej wariancji na temat łóżkowych pragnień. Czy Lawson, pełniąc w swoim filmie aż trzy role - reżysera, autora scenariusza i odtwórcę jednego z bohaterów - spisał się na medal?
"To właśnie seks" opowiada luźno powiązane historie pięciu duetów, gdzie jedną z osób charakteryzuje nietypowa fantazja erotyczna. Maeve nie tylko marzy, by jej długoletni partner Paul w końcu się jej oświadczył - chciałaby również zostać zgwałcona przez nieznajomego. Po małżeńskiej terapii, Dan i Evie odkrywają siebie na nowo, wcielając się w różne filmowe role. Rowena i Richard starają się usilnie o dziecko, lecz łóżkowe przygody komplikują się, gdy kobieta odkrywa u siebie dakryfilię. Tymczasem u obrażanego i lekceważonego przez żonę Phila ujawnia się somnofilia. Młoda Monica pracuje w Call Centre dla osób głuchoniemych, gdzie pewnego wieczora przyjdzie jej odebrać niecodzienne połączenie.
To, co pierwsze przyciąga uwagę u Lawsona, to że reżyser nie serwuje widzom standardowej, szablonowej komedii o łóżkowych perypetiach, która obraca się głównie wokół dwójki bohaterów (jak choćby zeszłoroczna "Sekstaśma" Kasdana). "The Little Death" to połączenie kilku zabawnych scenek, które śmiało mogłyby działać jako samodzielne, krótkometrażowe produkcje. Głównym motorem napędowym każdej z nich jest jakiś damsko-męski problem: niespełniona fantazja, skryte pragnienia, szeroko pojęta nuda i chęć poznania - nierzadko przypadkowo - nowych doświadczeń. Każda z par jest inna, ich przygody i problemy skrajnie różne, lecz nieśmiało przez reżysera połączone tworzą jedną całość, opowiadającą w humorystyczny sposób o mało znanych dziedzinach seksu.
Poza rolą - nie ukrywajmy - edukacyjną, film Lawsona ma przede wszystkim bawić. Australijczyk jednak nie stawia na typowo pikantny żart, który nieprzerwanie będzie się obracał wokół łóżkowych ekscesów i dowcipów na poziomie krocza. Odpowiedzialny za scenariusz reżyser postawił na humor z trochę wyższej półki. Jednakże, serwuje go w dość stonowany i wyważony sposób. Dłuższych salw śmiechu możemy spodziewać się dopiero pod koniec seansu, bo do tego czasu Lawson każe zadowolić się nam krótkimi scenkami, sytuacyjnymi żartami i grą słów, która wychodzi dobrze w języku angielskim, wiele tracąc - niestety - przy tłumaczeniu. Jak na komedię o miłości przystało, musiał się znaleźć wątek dramatyczny - a że historii mamy kilka, to i kilka wątków. Szkoda tylko, że reżyserowi zabrakło chyba taśmy filmowej, by je wszystkie dokończyć. Niektóre wydają się być ucięte w pół słowa, a takie niedomówienia pasują do komedii, jak Taylor Lautner do filmu akcji. Zakończenie - bez większego polotu i wieńczącej puenty - psuje całościową konstrukcję - tak jakby Lawson chciał powiedzieć coś jeszcze, ale sam nie wie co. W ogólnym rozrachunku film kupuję, bo jest nietuzinkowy i wyśmiewa coś, o czym nawet nie miałem pojęcia, że istnieje i ma swoją nazwę.
Każdy z przedstawionych duetów miał w sobie "to coś", co przykuwało uwagę, bawiło i powodowało fascynację daną historią. Na pewno na brawa zasługuje Josh Lawson, który poza reżyserią i scenariuszem, wziął na siebie chyba najtrudniejszą z ról - i, o dziwo, jak na tyle zadań, wszystko wyszło mu całkiem dobrze. Ciekawie na ekranie prezentują się Kate Box i Patrick Brammall (jako duet od dakryfilii) oraz urocza Erin James, której bohaterka znalazła się w tak nietypowej sytuacji, że widzów czeka spora dawka śmiechu. Najmniej wyraźnie wypada w całym gronie Lisa McCune, ale to raczej scenariuszowe ramy, a nie brak umiejętności wpływają na taki, a nie inny odbiór jej postaci.
Podsumowując, "The Little Death" to ciekawa propozycja komediowa prosto z Australii. Na samotne wieczory, seans we dwoje lub w większym gronie - film Lawsona sprawdzi się w każdych warunkach i bezproblemowo zadba o poprawę humoru. Polecam wszystkim tym, którzy szukają czegoś ciekawszego, niż wtórne komedie romantyczne lub mało śmieszne produkcje podrabiające "American Pie", gdzie utrata dziewictwa na masowej imprezie staje się dla nastolatków najważniejszym życiowym celem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz