piątek, 3 kwietnia 2015

Mama (2014)


Tytuł: Mama (Mommy)

Gatunek: Dramat
Reżyseria: Xavier Dolan
Premiera: 17 października 2014 (Polska), 22 maja 2014 (świat)
Ocena: 6/6

W świecie kina są reżyserzy, którzy przyciągają nie tylko znanym nazwiskiem, ale charakterystycznym, wyjątkowym stylem. Filmów, jakie serwują Tarantino, Trier, Almodóvar, Rodriguez, Wachowscy, Araki, czy rodzima Magdalena Piekorz, nie sposób pomylić z nikim innym. Do tego grona śmiało zaliczyć można Xaviera Dolana, twórcę takich obrazów, jak "Zabiłem moją matkę" i "Tom". Kanadyjczyk dotychczas stawiał poprzeczkę bardzo wysoko. Czy dzięki "Mamie" udało mu się podbić ją jeszcze wyżej?


Kanada w niedalekiej przyszłości. Rząd przeforsował ustawę, dzięki której rodzice mogą bez większych formalności zamknąć w zakładzie swoje sprawiające problemy i agresywne dzieci. Z takiego rozwiązania nie ma zamiaru korzystać Diane, ledwo wiążąca koniec z końcem wdowa, wychowująca cierpiącego na ADHD syna. Steve często wpada w szał, awanturuje się i jest nieobliczalny. Nieoczekiwanie z pomocą przychodzi sąsiadka z naprzeciwka - cicha i szalenie nieśmiała Kyla. Po prośbie Diane zgadza się uczyć Steve'a. Chłopak początkowo nie jest skory do współpracy, co może ulec zmianie, gdy Kyla zacznie grać według jego zasad.


Obrazy Dolana charakteryzuje to, że reżyser za pomocą prostych ujęć, zbliżeń i operowania kamerą tworzy wyjątkowo intymną więź między swoimi bohaterami a potencjalnym widzem. Oglądając którykolwiek z obrazów Kanadyjczyka, nie śledzi się biernie poczynań i zachowań poszczególnych postaci. Widz wsiąka w przedstawianą historię, staje się jej uczestnikiem. Jeżeli ktokolwiek sądził, że w tej kwestii Dolan powiedział już wszystko, zapraszam do seansu "Mamy". To tutaj, ograniczając pole widzenia do niewielkiego kwadratu 4x4, reżyser przeszedł sam siebie. Wyłączając dwie sceny radości i niespełnionych marzeń, gdzie ekran dosłownie się rozciąga, całokształt utrzymany jest w wąskim, niemalże dusznym zbliżeniu, przez co losy rodziny Després i sąsiadki Kyli stają się niemalże namacalne.


Xavier Dolan udowadniał niejednokrotnie, że prostymi słowami, gestami i grą obrazów potrafi wyłuskać ze swojego dzieła wszelkie pokłady emocji. Podobnie, jak w "Tomie", tutaj również Kanadyjczyk nie spieszy się ze swoją opowieścią. Wolno wprowadza widza w skomplikowaną relację trójki bohaterów - od nienawiści, poprzez erotyczną fascynację, po przyjaźń i miłość. Liczne fragmenty jego obrazu, okraszone mniej lub bardziej znanymi popkulturowymi piosenkami, mogłyby egzystować jako samodzielne teledyski. Dolan nie ma zamiaru poprzestawać na chwilowej sielance i wszelkie nadzieje, zarówno bohaterów, jak i widzów, miażdży emocjonalną brutalnością finału. Po seansie, gdy pojawienie się napisów końcowych jest niczym bolesne zderzenie z szarą rzeczywistością, możemy czuć się naprawdę wewnętrznie spustoszeni. Dolan po raz kolejny podniósł poprzeczkę i ze świecą szukać osoby, która mogłaby ją przeskoczyć (poza samym Dolanem).


Przygoda Antoine-Oliviera Pilona z Xavierem Dolanem zaczęła się trzy lata temu na planie "Na zawsze Laurence". Rok później wystąpił w wyreżyserowanym przez niego odważnym teledysku zespołu Indochine do kawałka "College boy", skąd był już jedną nogą w roli Steve'a. I ta kreacja jest tak niesamowita, że aż trudno uwierzyć, iż Pilon stoi dopiero na początku swojej aktorskiej kariery. Wybuchowy, agresywny i wulgarny Steve nie należał do postaci prostych, a Pilon wszedł w jego skórę bez żadnych problemów. Niełatwe zadanie stało również przed Anne Dorval, która z postacią Diane poradziła sobie perfekcyjnie. Genialne trio uzupełnia Suzanne Clément, której zamknięta w sobie Kyla pod maską nieśmiałości ukryła zaskakujący wulkan energii.


Podsumowując, jeśli ktoś jeszcze nie miał styczności z twórczością Dolana, powinien natychmiast zacząć nadrabiać zaległości. Przez sześć lat Kanadyjczyk zapewnił sobie miejsce w filmowym panteonie wybitnych reżyserów. Najnowszy obraz Dolana gorąco polecam, bo ciężko byłoby znaleźć inny tytuł innego twórcy na równie wysokim poziomie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz