poniedziałek, 27 października 2014
Sekstaśma (2014)
Tytuł: Sekstaśma (Sex Tape)
Gatunek: Komedia
Reżyseria: Jake Kasdan
Premiera: 1 sierpnia 2014 (Polska), 10 lipca 2014 (świat)
Ocena: 5-/6
To się w końcu musiało stać. W czasach, gdy brukowce rozpisują się o kolejnych seksaferach, po sieci krążą rozbierane zdjęcia gwiazd, a celebryci udają wielce przejętych, gdy wycieka ich sekstaśma, było niemalże pewne, że ktoś wpadnie na pomysł, by wykorzystać to jako motyw przewodni jakiejś komedii. Nigdy jednak bym nie przypuszczał, że na taką tematykę w filmie zdecyduje się wytwórnia Sony. I to jeszcze z lokowaniem produktów Apple'a w całej produkcji. Co wynikło z tej wybuchowej mieszanki?
Annie i Jay to szczęśliwe małżeństwo, które przeżywa kryzys w sferze łóżkowej. Chcąc wzniecić dawny ogień namiętności, Annie wpada na pomysł, by razem przerobili książkę z pozycjami, jednocześnie kręcąc własną sekstaśmę. Plan się udaje, jednakże Jay zapomina o jednej, najważniejszej rzeczy - skasowaniu nagrania. Tym samym film z ich igraszkami trafia do chmury i uzyskują do niego dostęp wszystkie osoby, którym para podarowała iPady. Rozpoczyna się szaleńczy wyścig z czasem, by odzyskać cały sprzęt i skasować feralny film, nim będzie za późno.
To, że film Jake'a Kasdana będzie ociekał pieprznym humorem i związanymi z seksem żartami sytuacyjnymi, było niemalże pewne. W końcu czego innego można było się spodziewać od reżysera takich seriali, jak "Californication" i "New girl"? Przy takim błahym temacie - "home made sex tape" - nie można szaleć z zawiłą i złożoną fabułą, bo tylko popsułaby lekki klimat całego obrazu. I tak, historia Annie i Jay'a wydaje się być banalnie prosta, w pewien sposób przewidywalna i zlepiona ze standardowych chwytów, ale mimo to ma swój urok, dzięki któremu "Sekstaśma" bawi i ciekawi do samego końca. Film Kasdana to nie tylko małżeńskie perypetie łóżkowe, ale również prześmieszne zestawienie dorosłych z nowoczesną technologią - a wszystko w karykaturalnym zwierciadle. W jednej chwili Jay chwali iście nieziemskie możliwości swojego iPada, w drugiej - zachowuje się niczym komputerowa fajtłapa, dla której nawet znalezienie przycisku "Start" stanowi przeogromny sukces. Najbardziej dziwi, że w filmie wytwórni Sony tak licznie pojawiają się produkty Apple'a i ich niejednokrotnie zachwalane właściwości. Na pierwszy rzut oka wydawać się może, że obie firmy po prostu się dogadały między sobą, zaś sama "Sekstaśma" ma stanowić fabularną, 1,5-godzinną reklamę iPadów (w końcu amerykański film na amerykańskim rynku, opanowanym przez Apple'a). Gdy jednak bliżej przyjrzeć się wszystkim scenom i dialogom, związanym z tymi produktami, okazuje się, że Sony nie tyle chciał reklamować konkurencyjne produkty, ale genialnie i przewrotnie je... wyśmiał! Wszystkie wady, wytknięte perfekcyjnie za pomocą sztucznych pochwał i naciąganego marketingu, stanowią wisienkę na torcie humoru całej produkcji. I choć patrząc ogólnie, żarty i gagi nie są na jakimś wybitnym, wyszukanym poziomie, ale trzeba by być pozbawionym poczucia humoru, by szczerze nie zaśmiać się na "Sekstaśmie". A okazji ku temu zarówno reżyser, jak i autorzy scenariusza, dają widzom naprawdę sporo.
Muszę przyznać, że starsi aktorzy byliby bardziej wiarygodni w roli małżeństwa, które nie tylko cierpi na łóżkową stagnację, lecz technologiczne uwstecznienie. Mimo to, Cameron Diaz i Jason Segel robią, co mogą, by sprostać zadaniu i, o dziwo, na polu komediowym znacznie lepiej czuje się Diaz. Po Segelu, który ma za sobą długoletnią pracę na planie serialu "How I Met Your Mother", spodziewałem się kogoś pokroju Setha Rogena z "Sąsiadów" lub, ewentualnie, Milesa Tillera z "Tego niezręcznego momentu". Okazało się jednak, że postać łudząco podobna do Marshalla Eriksena z "HIMYM", najzwyczajniej go przerosła. Znacznie ciekawiej, poza wcześniej już wspomnianą Diaz, prezentują się Rob Lowe w roli szefa o dwóch skrajnie różnych twarzach, a także duet Rob Corddry i Ellie Kemper jako pozytywnie zakręcone małżeństwo, dla którego odzyskanie tytułowej sekstaśmy urasta do rangi misji specjalnej agentów od rozwiązywania międzynarodowych problemów.
Podsumowując, choć "Sekstaśma" nie zalicza się do najlepszych komedii tego roku (ustępuje miejsca takim tytułom, jak chociażby "22 Jump Street" i wcześniej wspomniani "Sąsiedzi"), to potrafi szczerze rozbawić, niejednokrotnie przyprawiając o łzy ze śmiechu. Idealna pozycja na lekkie kino wieczorową porą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz