czwartek, 11 grudnia 2014

Za jakie grzechy, dobry Boże? (2014)


Tytuł: Za jakie grzechy, dobry Boże? (Qu'est-ce qu'on a fait au Bon Dieu?)
Gatunek: Komedia
Reżyseria: Philippe de Chauveron
Premiera: 14 listopada 2014 (Polska), 16 kwietnia 2014 (świat)
Ocena: 6/6

Czy ze stereotypów i uprzedzeń, które w dowcipach i kabaretowych skeczach zostały już wystarczająco obśmiane, można stworzyć komedię, wyciskającą łzy ze śmiechu? Francuski reżyser i scenarzysta Philippe de Chauveron pragnie udowodnić, że tak. Zebrał więc wszystko, co tylko się dało, odnośnie żartów religijnych i parodii narodowych stereotypów i stworzył film, któremu - z pozoru - bliżej do przysłowiowego "suchara", aniżeli błyskotliwego humoru. Czy aby na pewno?


Claude i Marie Verneuil to bogate małżeństwo, religijne i szanujące tradycję. Mają cztery córki, z czego trzy - ku niezbyt wielkiej aprobacie rodziców - wyszły za imigrantów - Araba, Żyda i Chińczyka. Całą nadzieję na francuskiego zięcia Claude i Marie pokładają w ostatniej córce, Laure. Próbują ją zeswatać z niezbyt urodziwym synem sąsiadów, lecz ta niespodziewanie oznajmia, że się zaręczyła - i to za katolika. Szczęśliwi rodzice nie mogą doczekać się spotkania z przyszłym zięciem. Nie spodziewają się, że Laure przemilczała jedną ważną kwestię - jej ukochany jest... czarnoskóry.


Nie wiem, jak Philippe de Chauveron do końca to zrobił, ale z niejednokrotnie powielanej tematyki do żartów stworzył prawdziwe widowisko komediowe. Jego film porusza wszystkie możliwe stereotypy i wyznaniowe uprzedzenia, a jednocześnie robi to w taki sposób, by - broń Boże! - nikt nie poczuł się urażony. Obrywa się praktycznie wszystkim, od zatwardziałych w swoich przekonaniach katolików, poprzez wojowniczych Arabów i przerysowanych Azjatów, po ortodoksyjnych Żydów bez smykałki do interesów. Dorzućmy do tego konflikt na tle rasowym między dwójką nieziemsko upartych i usilnie trzymających się swoich racji mężczyzn, a uzyskamy istną bombę zegarową, która grozi niepowstrzymanymi wybuchami śmiechu. "Za jakie grzechy..." to nie tylko gagi sytuacyjne, ale przede wszystkim doprawione soczystym żartem dialogi i mimika bohaterów. Na szczęście, Philippe de Chauveron nie powiela nawyku wielu francuskich reżyserów, którzy z każdego gatunku potrafią wykreować rozwlekły dramat. Wychodzi z założenia, że jego obraz ma być lekki, prosty i przede wszystkim zabawny - i taki też jest. Fabuła, dla tego typu komedii klasyczna i przewidywalna, zostaje całkowicie zdominowana przez śmieszne i komiczne sytuacje. Niestety, co dobre, szybko się kończy - 1,5-ej godzinna przygoda z rodziną Verneuil mija błyskawicznie. Pozostaje więc wracać do niej możliwie jak najczęściej, bo jest to rozrywka na najwyższym poziomie.


Jeżeli mielibyśmy prześwietlić obsadę, to na prowadzenie wysuwa się niezaprzeczalnie Christian Clavier (znany przede wszystkim z roli Asterixa) i jego filmowy "przeciwnik" - Pascal N'Zonzi. Gdy ta dwójka pojawia się na ekranie, można spodziewać się naprawdę sporej dawki śmiechu. Tuż za nimi znalazły się ich filmowe małżonki - Chantal Lauby i debiutująca Salimata Kamate. Obie perfekcyjnie ukazują kobiety o dwóch twarzach - raz wiernie oddane mężom i trzymające ich stronę, raz będące głosem rozsądku i stanowiące ich absolutne przeciwieństwo - dodają wyjątkowego komizmu wielu sytuacjom. Dalej można by wymienić filmowych zięciów - Abittan, Sadoun, Diawara i Chau - tworzących istny kwartet egzotyczny. Każdy z nich doskonale odzwierciedlił wszelkie krążące stereotypy. Daleko w tyle pozostały odtwórczynie córek - Bel, Piaton, Caen i Fontan. Poza tą ostatnią, która jako Laure stara się wybić z tłumu, są postaciami niemalże niewidzialnymi, które służą wyłącznie do zapełnienia przestrzeni i ewentualnego wydłużenia dialogów. Kompletnie zostały zdominowane przez resztę obsady i nawet grający epizodycznie Loïc Legendre i Tatiana Rojo byli bardziej charakterystyczni, przez co łatwiej zapadli w pamięci, aniżeli córki Verneuil.
Podsumowując, Philippe de Chauveron stworzył jedną z najlepszych komedii tego roku. Idealny wybór na chłodny, zimowy wieczór dla poszukujących porządnej rozrywki i czegoś na poprawę humoru. Tego ostatniego reżyser serwuje z nadmiarem, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Gorąco polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz