wtorek, 30 września 2014

Pod Mocnym Aniołem (2014)


Tytuł: Pod Mocnym Aniołem
Gatunek: Dramat
Reżyseria: Wojciech Smarzowski
Premiera: 17 stycznia 2014 (Polska), 17 stycznia 2014 (świat)
Ocena: 5/6

Wojciech Smarzowski przyzwyczaił już widzów, że jego kino nie należy do lekkich. Reżyser nie raz potrafił rzucić na ziemię, przygnieść i na koniec przydeptać. Takimi tytułami, jak "Dom zły", "Róża", czy "Drogówka", ugruntował sobie pozycję w polskim kinie jako twórca o indywidualnym stylu. Co tym razem zaprezentował w swoim najnowszym filmie "Pod Mocnym Aniołem"?


Jerzy jest sławnym pisarzem, zmagającym się z problemem alkoholu. Pewnej nocy, będąc kompletnie pijanym, poznaje młodą dziewczynę, w której się zakochuje i przez którą postanawia zerwać z nałogiem. Okazuje się, że nie jest to takie łatwe. Kolejne odwyki nie dają oczekiwanych efektów, a i sam Jerzy nie ma wystarczającego samozaparcia, by się zmienić. W efekcie, zamiast poprawy, pisarz z każdą kolejną butelką stacza się na dno.


Podobnie, jak w poprzednich swoich filmach, Smarzowski nie ma zamiaru "cackać się" z widzami. Rzuca ich w sam środek alkoholowego ciągu, przez który zaboli niejedna głowa i zaprotestują wątroby. Początkowo w punkcie centralnym stawia Jerzego jako stała w wirującym otoczeniu, gdzie rzeczywistość łączy się z majakami, a zaburzona chronologia, ilość urywanych scen i chaos retrospekcji rosną wraz z każdą kolejną wypitą butelką. W końcu, w tym morzu alkoholu, utonie nawet Jerzy, udowadniając, że nad nałogiem nikt nie ma kontroli. Smarzowski potrafi wciągnąć widza w dramat swoich bohaterów, ale nie pozwala im współuczestniczyć. Uczucie bezsilności odzwierciedla stany ukazanych postaci, którzy potrafią się upodlić przez kolejny kieliszek wódki. Reżyser perfekcyjnie gra scenami, przeplatając pijacką fikcję z wyrzutami sumienia bohaterów, ich udawaną siłę i lekkoducha z brutalną rzeczywistością. Z tej wszechogarniającej beznadziei nie ma ratunku i Smarzowski nie ma zamiaru wyciągać pomocnej dłoni. Zakończenie - metaforyczny i dosłowny rozstaj dróg - nie daje jednoznacznych odpowiedzi i wielkich nadziei. "Pod Mocnym Aniołem" potrafi przyprawić o porządnego kaca moralnego i, podobnie jak "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" Koterskiego, dawać do myślenia. Jedyne, o co można mieć pretensje w tym obrazie, to stałość samego reżysera. Smarzowski błyskawicznie wspiął się na wyżyny realizatorskiego talentu i tam spoczął na laurach. Nie spada, to fakt, ale też nie stara się wznieść jeszcze wyżej. W pewnych momentach wydawać się może, że reżyser powiela siebie samego i, choć jest to jeszcze zjadliwe, może go zaprowadzić nad filmową przepaść.


Mocną stroną tego "Mocnego Anioła" jest niezaprzeczalnie obsada, perfekcyjnie wyselekcjonowane grono z polskiej tłuszczy aktorskiej. Przede wszystkim Robert Więckiewicz, po raz kolejny dający popis swojego nietuzinkowego talentu. Gdy świat zaczyna wirować, jego bohater wiruje razem z nim, a z nim - widzowie. Jego tragedię uzupełniają aktorzy drugoplanowi, których postaci, skrajnie różnorodne, zmagają się z tym samym nałogiem. I tak w walce z alkoholem (a ponownie u Smarzowskiego) widzimy genialnego Jakubika, powracającego do formy Dziędziela, niesamowitego Braciaka, niezapomnianą Preis i wielu innych. W odwyku pomagają im niepowtarzalna Kuna w roli nieustępliwej Katarzyny i Andrzej Grabowski, którego podwójna rola wyłamuje go ze schematycznych postaci, w które ostatnio przyszło mu się wcielać. Gdzieś w tej plejadzie gwiazd zaginęła Julia Kijowska, której bohaterka - przy tylu wyrazistych postaciach w filmie - pozostaje daleko w tyle, ledwo zauważalna.
Podsumowując, "Pod Mocnym Aniołem" to szczera do bólu tyrada o jednym z poważniejszych, acz nie do końca dostrzeganych, problemów w Polsce: uzależnienia od alkoholu. Obraz Smarzowskiego to ciężki dramat, którego brutalny wydźwięk może przyprawić o silnego kaca i poważny mętlik w głowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz