piątek, 30 maja 2014

The Human Race (2012)


Tytuł: The Human Race
Gatunek: Horror/Sci-Fi
Reżyseria: Paul Hough
Premiera: 8 listopada 2012 (świat)
Ocena: 1+/6

Kino grozy już od długiego czasu zalewane jest ogromną ilością tandety, która albo jest robiona na jedno kolano i ze strachem ma niewiele wspólnego, albo należy do podgatunku gore, do którego najlepiej nie siadać w porze obiadowej. Prawdziwą tragedię przeżywają horrory sci-fi, które nie doczekały się żadnej godnej pozycji od co najmniej kilkunastu lat, a także tzw. "horrory psychologiczne", których fabuła wyzwala w ludziach krwiożerczą naturę. Mimo wszystko chętnych do tworzenia kolejnych "arcydzieł" nie brakuje. Tym razem złą passę postanowił przełamać Paul Hough. Czy temu reżyserowi udało się uratować staczającą się po równi pochyłej tematykę?


Błysk światła i nagle kilkadziesiąt osób z różnych środowisk trafia do jednego, dziwnego miejsca. Tajemniczy głos każe im uczestniczyć w maratonie według sztywnych zasad. Złamanie którejkolwiek oznacza śmierć. Ten bieg o życie może wygrać tylko jedna osoba.


Jeżeli reżyser wprowadza do filmu określonego mianem "horroru" kilkadziesiąt osób, to można być pewnym, że fabuła będzie się skupiać wyłącznie na (mniej lub bardziej losowo) wybranej garstce, a reszta to tylko zapychające dziury fabularne mięso armatnie. Nie inaczej jest i tym razem. Na początku poznajemy dziewczynę walczącą z nowotworem, przez który straciła matkę i siostrę. Dość rozbudowany, zajmujący kilka pierwszych minut wątek mógłby wskazywać ją na faworytę wyścigu. Tu reżyser postanowił nas zaskoczyć i od razu ją uśmiercił. Było to dość niespodziewane i dobrze rokujące na przyszłość. Niestety, jak się okazało, więcej niespodzianek Hough dla widzów nie przygotował. Cała reszta filmu z każdą chwilą staje się coraz bardziej przewidywalna. Oczywiście, strachu tu nie uraczymy żadnego, a jeżeli chodzi o psychologię postaci, to została ona wystarczająco spłycona, by nikt nie miał problemów z jej interpretacją. Reżyser miał w swoich rękach genialny i oryginalny pomysł przedstawienia metaforycznego upadku człowieka, a tymczasem poprzestał na kilku błahych, często głupich wewnętrznych przemianach, okraszonych odpowiednią ilością hektolitrów krwi i wybuchających czaszek (dosłownie!). Gdy "The Human Race" mozolnie zbliża się do upragnionego końca, Hough prezentuje nam finał, jakiego nigdy nikt by się nie spodziewał. I nie mam tu na myśli perfekcyjnej puenty, szokującego zwrotu akcji, czy światełka nadziei w tej krwawej autodestrukcji. Reżyser - wydłużając tym samym agonię widza - poczuł konieczność wyjaśnienia, czym był cały wyścig, kto go stworzył i w jakim celu - i gwarantuję, że takie wytłumaczenie doszczętnie już pogrąża cały film.


Gwoździem do trumny tego projektu jest obsada, która gra tak sztucznie, że ciężko uwierzyć, iż "The Human Race" jest którymś z kolei filmem w ich "karierze". Gama emocji większości z nich jest tak rozpięta i powierzchowna, że aż sami się gubią w tym, co i kiedy pokazać. W każdej postaci można było dostrzec cień potencjału. Szkoda, że nie został on zauważony przez samych aktorów.
Podsumowując, wielokrotnie już wspominałem, że pomysł to nie wszystko. W złych rękach nawet najlepszy materiał można obrócić w perzynę. Hough zostawił - dosłownie - zgliszcza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz