środa, 28 maja 2014
Ten niezręczny moment (2014)
Tytuł: Ten niezręczny moment (That awkward moment)
Gatunek: Komedia romantyczna
Reżyseria: Tom Gormican
Premiera: 28 lutego 2014 (Polska), 27 stycznia 2014 (świat)
Ocena: 5+/6
Do zwolenników romantycznych komedii nie należę, zaś obrazów poruszających różnice damsko-męskich poglądów na świat, życie i związek było w kinie i telewizji już tyle, że ciężko jest dodać cokolwiek nowego. W dodatku za reżyserię i scenariusz odpowiada debiutant, a w głównej roli obsadzony został Efron, który - poza "Pokusą" - wciąż kojarzyć się może z ociekającymi słodkością komedyjkami. Mimo tych wstępnych zastrzeżeń czekałem na ten film, by dać mu szansę. Czy Gormicanowi udało się stworzyć coś godnego polecenia?
Jason, Daniel i Mikey to przyjaciele od lat. Ten pierwszy umawia się na seks-spotkania i wyznaje zasadę, że kiedy nadchodzi TEN moment "więc" (the "so" moment), należy kończyć relację. Daniel wraz ze swoją przyjaciółką Chelsea na zmianę pomagają sobie na imprezach w poderwaniu przyszłych łóżkowych partnerów. Mikey dostaje od zdradzającej go żony papiery rozwodowe. Cała trójka zakłada się, że nie wejdą więcej w żadne związki. Prosty z pozoru układ skomplikuje się, gdy Jason pozna Ellie, Daniel zakocha się w Chelsea, a Mikey będzie chciał odzyskać żonę.
Główną wadą komedii romantycznych jest to, że - robione na potęgę - nie różnią się między sobą niemalże niczym. On spotyka ją (lub na odwrót), początkowo wszystko się układa, po czym coś nagle wychodzi na jaw, kilka minut smutnych kawałków muzycznych, po czym szczęśliwe zakończenie. Całość okraszona w mniejszych lub większym stopniu humorem, który przeważnie jest oklepany, powielany i mało śmieszny. Na całe szczęście, Tom Gormican dobrze zdawał sobie z tej schematyczności sprawę i postanowił wykazać się (rzadką w tym gatunku) inwencją. Już rozpoczęcie filmu od sceny finałowej można uznać w przypadku komedii romantycznej za krok dość odważny. Później jest jeszcze lepiej, bo twórca nie ogranicza się do dobrze znanych gagów, ale dorzuca "coś od siebie" (w tym prześmieszna scena podczas rozmowy telefonicznej Jasona i Daniela). Wpadki słowne i sytuacyjne bohaterów, genialne dialogi, zabawne sceny, wolność improwizacji i niesztampowa fabuła pozwalają wyłowić film Gormicana z morza komedii romantycznych i umieścić go na półce z naprawdę dobrymi filmami gatunku. I choć kumpelska tyrada o związkach, połączona z męskim spojrzeniem na świat, nie uciekła do końca romantycznemu szkieletowi (i gdzieś tam w tle można by się doszukać analogii z poprzednikami), to jednak praca aktorów i umiejętności reżysera w wyważeniu odpowiednich proporcji między komedią a romansem pozwoliły niemalże przesłonić te delikatne wady.
Co do aktorów, to niezaprzeczalnym mistrzem ekranu jest Miles Teller. Utalentowany komik dzięki pozostawionemu polu do popisu nie powstrzymuje się przed urozmaiceniem scen własnym humorem i żartami. Tuż za nim plasuje się Zac Efron, który swój udział w kolejnej komedii romantycznej nie sprowadza do podwyższenia cukru na ekranie, ale - na całe szczęście - stara się utrzymać kroku Tellerowi w zabawnej i luźnej grze (czym tym bardziej odcina się od niechlubnej przeszłości). Dobrze sprawdza się również Imogen Poots, która - znana raczej z dramatów, aniżeli z ról komediowych - robi milowy krok w celu zrzucenia maski powagi (i tym samym bije na głowę Mackenzie Davis). Gdzieś w tyle pozostaje Michael B. Jordan, któremu koledzy i koleżanki z planu nie zostawili zbyt wiele pola do popisu, a sam - pomimo starań - nie jest w stanie wybić się na pierwszy plan.
Podsumowując, pomimo początkowych zastrzeżeń, film Gormicana okazał się być komedią z prawdziwego zdarzenia, z którego niejeden "niezręczny moment" zapadnie w pamięci na dłużej. Gorąco polecam tym, którzy szukają do obejrzenia czegoś dobrego, zabawnego i nietuzinkowego.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz