czwartek, 16 października 2014

Rogi (2013)


Tytuł: Rogi (Horns)
Gatunek: Dramat/Fantasy/Horror
Reżyseria: Alexandre Aja
Premiera: 31 października 2014 (Polska), 6 września 2013 (świat)
Ocena: 4/6

Alexandre Aja dał się poznać w roli reżysera takich tytułów, jak remake "Wzgórza mają oczy", niezłe "Lustra", czy ociekająca kiczem "Pirania 3D". Tym razem zabrał się za ekranizację. Choć nie udało mi się przed seansem przeczytać "Rogów", pióra Joe Hilla (syna Stephena Kinga), to zainteresował mnie sam pomysł fabuły. Czy najnowszy film Alexandre'a Aja zaliczyć można do udanych?


Ig Perrish jest podejrzany o zgwałcenie i zamordowanie swojej narzeczonej. Jego adwokat i zarazem przyjaciel z dzieciństwa Lee robi wszystko, by nie dopuścić do wyroku skazującego. Pewnego ranka Ig odkrywa, że zaczęły mu wyrastać rogi. Każdy, kto go ujrzy, nie może kłamać, zaczyna zdradzać mu najgorsze sekrety i pragnienia oraz jest podatny jego woli. Ig postanawia wykorzystać wyjątkową moc, by odnaleźć prawdziwego zabójcę swojej narzeczonej.


"Rogi" można nazwać czarną komedią, filmem fantasy lub ciekawą mieszanką lekkiego dramatu z delikatnym thrillerem, ale na pewno nie horrorem. Jedyna scena, która kojarzyć się może z tym gatunkiem, nie wystraszy nawet najbardziej wrażliwych widzów. Jednakże, we wcześniej wymienionych kategoriach sprawuje się znakomicie. Ociekające czarnym humorem sceny potrafią szczerze rozbawić, zaś zawiła opowieść, doprawiona dramatem bohatera i wciągającą intrygą, nie pozwoli się nudzić. Ciekawe są motywy fantasy, dodające smaku całej opowieści, wpuszczające powiew świeżości w z pozoru oklepaną tematykę. Nikt nie wyjaśnia widzowi "jak", bo nie to ma zaprzątać jego myśli. Głównemu bohaterowi rosną rogi, zyskuje piekielne moce i kontrolę nad wężami, ale jest to sprowadzone do tak zwykłego poziomu, jak zwyczajne, ludzkie umiejętności detektywistyczne. Przeplatająca się z rzeczywistością magia potrafi oczarować widza na tyle, by przesłonić schematyczną, przewidywalną intrygę. I gdy wydawać by się mogło, że trafiliśmy na całkiem dobre, w pewnym sensie innowacyjne kino, Alexandre Aja czyni dokładnie to samo, co zrobił z "Lustrami" - niszczy całokształt zakończeniem. Cienka granica między wciągającym thrillerem a efektowną baśnią została przekroczona - niestety, na niekorzyść tytułu. Na domiar złego, gdy w ustach widzów już pozostaje niesmak po nieudanym finale, reżyser przesadnie dosypuje lukru do zakończenia, które na myśl przywodzić może takie młodzieżowe romanse, jak "Zmierzch". Nie, nie i jeszcze raz nie!


Podobnie, jak "Rogi" - wyłączając zakończenie - można uznać za film dobry, tak i z obsadą jest naprawdę nieźle. Większość aktorów sprostała postawionym przed nimi zadaniom. Najbardziej obawiałem się o Daniela Radcliffe'a, który w ucieczce przed łatką Harry'ego Pottera, angażuje się w coraz bardziej skrajne produkcje (od odważnego adwokata w "Kobiecie w czerni" po poetę-geja w "Na śmierć i życie"). Widać, że się stara i choć rola Iga nie była szczytem jego możliwości, to spisuje się naprawdę dobrze. W szczególności, gdy do pomocy ma takich aktorów, jak Juno Temple ("Magia", "Czarownica"), Kathleen Quinlan ("Apollo 13"), czy David Morse ("Zielona mila"). Oczywiście, nie mogło być zbyt kolorowo i poziom warsztatowy zaniżają niewiarygodnie sztuczny i sztywny Max Minghella ("Stażyści") oraz irytująco powtarzalny Joe Anderson ("Saga Zmierzch: Przed świtem - część 2").
Podsumowując, daleko pada jabłko od jabłoni. Ekranizacja powieści Joe Hilla do pięt nie dorasta ekranizacjom twórczości jego ojca (pechowa realizacja, czy może wina leży po stronie książkowego pierwowzoru?). Sama historia ma w sobie to coś, co potrafi przyciągnąć i utrzymać widza na dobrych torach przez długi czas. Szkoda, że wykoleja się na finiszu (czyżby związek z jakimś fatum samego reżysera?).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz