niedziela, 21 grudnia 2014

Na ratunek kumplowi (2014)


Tytuł: Na ratunek kumplowi (Mantervention)
Gatunek: Komedia
Reżyseria: Stuart Acher
Premiera: 15 lipca 2014 (świat)
Ocena: 1+/6

Sukces pierwszej części "American Pie" prawie 15 lat temu spowodował, że światowe kino zalała fala komedii o seksie, rozwiązłości i utracie dziewictwa. Mało który z tych filmów choćby zbliżył się do obrazu panów Weitz, a i Adam Herz, pisząc kolejne scenariusze, wyczerpał w znacznym stopniu tematykę. Kolejni twórcy mogli jedynie powtarzać utarte dowcipy lub wprowadzać (przeważnie nieudane) modyfikacje. Mimo tego, chętnych do produkcji kolejnych "pieprznych" komedii nie brakuje. Czy tegoroczny twór Achera, pod wiele mówiącym tytułem "Na ratunek kumplowi", można zaliczyć do komedii udanych?


Spencer nie może się pozbierać po rozstaniu z dziewczyną. Zaniepokojona jego stanem matka kontaktuje się z Cokiem, przyjacielem syna. Ten natychmiast przyjeżdża i zabiera Spencera do swojego domu przy plaży. Tam daje mu zadanie do wykonania - żeby zapomnieć o swojej byłej, Spencer musi zrezygnować ze swojej duszy romantyka i stać się podrywaczem. By ułatwić przyjacielowi zadanie, zatrudnia się wraz z nim w pobliskim klubie, którego szefem jest Steve, przebierający się za kobietę, by przyciągnąć więcej gości. Wszystko idzie zgodnie z planem, dopóki Spencer nie spotyka pięknej Katie.


Przed filmem powinien figurować napis: "Oglądasz na własną odpowiedzialność". W momencie, gdy pokój Spencera tonie w chusteczkach (i to nie z powodu, że chłopak ciągle płacze), zaś Coke na każdym kroku chwali rozmiar swojego przyrodzenia i zalicza każdą spotkaną kobietę, wiadomo, w jakim kierunku będzie podążał humor Achera i scenarzysty Juana Gallego. Niestety, poziom ich dowcipu ledwo odbija się od dna, a film, poza ekscentryczną i przerysowaną postacią Steve'a, praktycznie nie bawi. Coke, niczym uniwersytecki wykładowca, wyprowadza wzór na ilość "kobiet do zaliczenia", tłumaczy, czym jest depresja poorgazmowa i dlaczego jego duży penis jest jego największym przekleństwem. Innowacji w tym jednak żadnej, a twórcy, idąc po najmniejszej linii oporu, kiepski dowcip i suche żarty starają się przesłonić kobietami w skąpych strojach kąpielowych. W efekcie stworzyli lekką papkę, idealną dla odmóżdżenia się. Gwarantuję, że seans, podobnie jak główni bohaterowie, z myśleniem ma niewiele wspólnego, a Acher, podobnie jak wielu przed nim, dzieli świat na mężczyzn-zdobywców, których wartość mierzona jest w ilości stosunków na dzień, oraz na łatwe kobiety, które same do łóżka wskakują. Taka wizja została już wystarczająco wyeksploatowana i dawno przestała być zabawna.


Sięgając po tego typu komedię, nie można spodziewać się wybitnie utalentowanej obsady. Nick Roux i Travis Van Winkle mają na ekranie po prostu być, a otaczająca ich żeńska część obsady ma wyłącznie wyglądać. Taki poziom rodem z "Piranii 3DD" wychodzi im znakomicie, dzięki czemu trafiają gdzieś pomiędzy "Trudnymi sprawami" a grą aktorską. Jedynie Mario Van Peebles, raz jako Steve, raz jako przypakowana Tyra Sperry, wypada całkiem nieźle - widać, że swoją kreacją nie tylko starał się rozbawić widza, ale również sam się przy niej dobrze bawił.
Podsumowując, "Na ratunek kumplowi" to idealny wybór na przysłowiowy "odmóżdżacz" - coś jak "Bobry zombie" Rubina. Jeżeli ktoś uwierzy w hasła reklamowe, że film Achera jest dla miłośników "American Pie", to czeka go, niestety, spory zawód.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz