niedziela, 28 grudnia 2014
Gość (2014)
Tytuł: Gość (The Guest)
Gatunek: Thriller/Akcja
Reżyseria: Adam Wingard
Premiera: 31 października 2014 (Polska), 17 stycznia 2014 (świat)
Ocena: 5/6
Czy można osiągnąć sukces, balansując między pełnym napięcia thrillerem a ironizującą utarte schematy komedią? Adam Wingard, reżyser "Naprawdę strasznej śmierci" i "Następny jesteś ty", postanowił udowodnić, że tak. Czy "Gość" jest udaną wariacją na wysokim poziomie?
Laura Peterson jest w żałobie po stracie syna, który zginął na wojnie. Pewnego dnia do jej drzwi puka młodzieniec, który przedstawia się jako David i przyjaciel jej syna. Kobieta zaprasza go do siebie i nalega, by zamieszkał z nimi kilka dni. David wkupuje się w rodzinę, zaprzyjaźniając się z ojcem swojego kolegi, wspierając matkę i pomagając jego rodzeństwu. W okolicy jednak zaczynają dziać się dziwne rzeczy, a córka Laury, Anna, odkrywa, że David nie jest tym, za kogo się podaje.
Poziom zapożyczeń na metr kwadratowy taśmy filmowej przekracza wszelkie normy. A co najlepsze, Wingard nie ma zamiaru się z tym kryć. Na każdym kroku wręcz podkreśla, co, ile i od kogo wziął, przy czym robi to na swój własny sposób, tworząc coś z niczego. Z chirurgiczną precyzją przechodzi od komediowego kiczu do pełnego powagi thrillera. Perfekcyjnie stopniuje napięcie, a tajemnicę głównego bohatera trzyma praktycznie do ostatniego momentu. Wingard nie tylko bawi się formą swojego filmu, ale i występującymi w nim postaciami. Pomijając samego Davida, którego nieskazitelność już powinna budzić wątpliwości, mamy Laurę, naiwną żałobnicę, która usynawia przyjaciela swojego syna, Spencera, ojca-pijaka, zakompleksionego z syndromem nieudacznika, którego nieufność wobec przybysza błyskawicznie zmienia się w bezkrytyczną jego obronę. Dochodzi do tego Anna, podkreślająca na każdym kroku swoją prawie-pełnoletność, którą David będzie musiał "uratować" ze szponów chłopaka-narkomana, a także młody Luke, dręczony przez kolegów, potrzebujący pomocy "starszego brata". Gdzieś w tle tego rodzinnego dramatu rozgrywa się walka tajnych służb wojskowych, których jednoczesną parodią i uosobieniem wszelkich cech jest postać majora Carvera. Jednakże, gdy wszystko jest na dobrej drodze, a Wingard trzyma w swoich rękach prawdziwy majstersztyk, film zaczyna się no z tego, ni z owego delikatnie wykolejać. Rozwiązanie zagadki wydaje się być mocno niedopracowane, a finałowa scena przypomina serial dla nastolatków z kolekcji tworów MTV. Na dobry tor udaje się powrócić na sam koniec, który prześmiewczo podsumowuje szereg znanych horrorów.
Podobnie, jak filmem bawił się reżyser, tak swoim bohaterem bawił się Dan Stevens. Aktor znany z "Downtown Abbey" i "Summer in February" pokazuje całkiem nową twarz - a nawet kilka twarzy, doskonale wpasowując się w narzucane przez Wingarda tony. Jego David raz jest przerysowanym i karykaturalnym chodzącym ideałem, podkreślając specyficzny humor sytuacji, a raz zmienia się w zimnego psychopatę, niemalże zabijającego wzrokiem, pokazując, że to nie jest film na żarty. Odtwórcy rodziny Petersonów - Sheila Kelley, Leland Orser, Maika Monroe i Brendan Meyer - zostali tak dobrze dopasowani, że każda ze schematycznych postaci została ukazana w sposób oryginalny, dzięki czemu nie ginie w obsadowym tłumie. Na uznanie zasługuje również Lance Reddick ("John Wick", "Fringe"), ponownie jako wysoko postawiony mundurowy, który łączy zabójczą precyzję z poczynaniami błazna i fajtłapy.
Podsumowując, "Gość" nie jest tworem, którego urok przypasuje szerszemu gronu. Powierzchownie kiczowaty, w głębi jest prawie bezbłędnie rozplanowaną grą, powielającą schematy i motywy i jednocześnie je wyśmiewającą. Balansując na krawędzi kiczu i powagi, Wingard stworzył wciągający thriller w oryginalnym opakowaniu. Do pełnej perfekcji trochę zabrakło, ale śmiało można powiedzieć, że "Gość" to wariacja wysokich lotów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz