sobota, 24 września 2016

Blair Witch (2016)


Tytuł: Blair Witch

Gatunek: Horror
Reżyseria: Adam Wingard
Premiera: 16 września 2016 (Polska), 14 września 2016 (świat)
Ocena: 5+/6

Powiedzieć, że w 1999 roku Monolith rozbił przysłowiowy bank, to jak nie powiedzieć nic. Film Daniela Myricka i Eduardo Sáncheza kosztował 60 tys. dolarów. Monolith kupił go za milion, by następnie zarobić na nim... blisko 250 mln dolarów! Wystarczyła dobra kampania, parę internetowych plotek i zainteresowanie prasy, by ludzie uwierzyli, że "Blair Witch Project" to prawdziwy zapis z taśm znalezionych w lasach niedaleko Burkittesville. W taki sposób o miejskiej legendzie usłyszał cały świat, mieszkańcy Burkittesville nie mogli się opędzić od turystów i żądnych przygód poszukiwaczy, a sam "Blair Witch Project" za stałe zapisał się na kartach historii kina, rozpoczynając tym samym modę na found footage (która nieprzerwanie trwa do dzisiaj). Wypuszczanie sequeli takich klasyków zazwyczaj nie zwiastuje niczego dobrego (ktokolwiek widział "Book of Shadows: Blair Witch 2", wie, o czym mówię). Choć o kolejny film z Wiedźmą z Blair nikt nie pytał, po 17 latach do tematu postanowił wrócić Adam Wingard ("Gość", "Następny jesteś ty"). Drugi raz, że jest to prawdziwa historia, nikt się nie nabierze. Czy Wingardowi udało się stworzyć godnego następcę "Blair Witch Project"?


Kilkanaście lat temu Heather Donahue wraz z dwójką przyjaciół zaginęła w lasach nieopodal Burkittesville. Teraz jej młodszy brat James wpadł na trop, który pozwala mu sądzić, że Heather nadal żyje. Wraz ze znajomymi wyrusza do Burkittesville, gdzie dołącza do nich dwójka mieszkańców, chcąca koniecznie udokumentować zjawiska paranormalne, które podobno mają miejsce w pobliskim lesie. Przekonani, że Heather naprawdę żyje, przekraczają próg przeklętego lasu. Szybko okazuje się, że historie o Wiedźmie z Blair nie są tylko miejską legendą.


Patrząc na to, jak kiepsko w ostatnich latach przędzie kino grozy (szczególnie pod kątem remake'ów i sequeli), nie miałem wielkich nadziei co do nowego "Blair Witch". Moje obawy okazały się niesłuszne, a Adam Wingard udowodnił, że również w konwencji found footage potrafi się odnaleźć. Jego obraz to nie tylko całkiem udany sequel klasyka sprzed lat, ale przede wszystkim oddanie hołdu pierwotnym twórcom. Bo odniesień do "jedynki" jest tu aż nadto. W nocy las wydaje niewytłumaczalne dźwięki, na drzewach zawisają figurki z patyków i chrustu, coś porywa namiot, znikąd pojawiają się kamienne kopce, a ścieżka powrotna prowadzi bohaterów w kółko. Mimo ogromu lasu, postaci na ekranie (jak i widzów) sukcesywnie ogarnia klaustrofobiczna panika i niewytłumaczalna paranoja.


Wingard, w przeciwieństwie do Myricka i Sáncheza, nie stawia na "naturalność" i "zwyczajność", bo wie, że drugi raz nikt tego nie kupi. Jego film rozkręca się dużo szybciej, ilość wprowadzonych i niewyjaśnionych wątków może przyprawić widza o niezły mętlik w głowie, a liczba jump scares spokojnie wystarczyłaby na trzy odrębne filmy. Mimo jawnego czerpania z pierwowzoru, nowy "Blair Witch" nie jest wyłącznie ślepą kopią. Wingard perfekcyjnie radzi sobie z dźwiękiem, techniką i z wykorzystaniem przestrzeni. Dodatkowo, udaje mu się sukcesywnie budować napięcie, które w finale osiąga punkt kulminacyjny i trwa aż do napisów końcowych. Taki manewr jest bardzo ryzykowny i wielu innych twórców (w tym, ostatnio, James Wan) nie radzą sobie z tym za dobrze. Wingard rozegrał to niemalże po mistrzowsku.


Najgorzej w tym wszystkim wypadają aktorzy, którzy nie potrafią za bardzo przekonać do siebie widzów. Jedynie Callie Hernandez i Wes Robinson jakoś odnajdują się w tym, co robią. Odgrywający główną rolę James Allen McCune nie jest dość przekonujący, jako brat desperacko szukający swojej siostry. Corbin Reid i Brandon Scott to osoby, na których filmową śmierć czeka się z utęsknieniem (byleby w końcu przestali zawadzać). Valorie Curry ma swoje "momenty", ale nie udało jej się w pełni rozwinąć skrzydeł.


Podsumowując, Adam Wingard raczej nie ma co liczyć na powtórzenie kasowego sukcesu "Blair Witch Project". Jednakże, udało mu się w dużym stopniu odtworzyć "tamten" klimat i - przede wszystkim - wyreżyserować horror z prawdziwego zdarzenia (po nieudanych "Obecność 2" i "Kiedy gasną światła" jest to miła odmiana). Jeżeli ktoś szuka porządnego, klimatycznego dreszczowca (i to w oklepanej konwencji found footage!), to "Blair Witch" szczerze polecam!