wtorek, 22 lipca 2014

Błękitna laguna: Przebudzenie (2012)


Tytuł: Błękitna laguna: Przebudzenie (Blue Lagoon: The Awakening)
Gatunek: Romans/Dla młodzieży
Reżyseria: Eric Bross, Mikael Salomon
Premiera: 16 czerwca 2012 (świat)
Ocena: 1/6

Gdy ponad 30 lat temu Randal Kleiser zaprezentował swoją "Błękitną lagunę", wywołał niemałe zamieszanie. Odważny obraz o miłości, dojrzewaniu i przetrwaniu dla wielu był aż nadto odważny. Jednakże, niepodważalnie posiadał pewien rodzaj magii, dzięki której film Kleisera przetrwał lata w pamięci widzów. W 1991 roku sukces próbował powtórzyć William A. Graham, "powracając" na słynną wyspę. Z bardzo mizernym skutkiem - i raczej mało kto kojarzy, że Milla Jovovich przed "Resident Evil" była znana właśnie z tej produkcji. Dwa lata temu najsłynniejszą filmową lagunę postanowili wykorzystać Bross i Salomon, tworząc współczesną wersję hitu sprzed trzech dekad. Czy ich film to prawdziwe "przebudzenie" (?!), a może jedynie desperackie próby odgrzewania kotleta?


Emma i Dean chodzą do jednego liceum. Ona - wzorowa uczennica, najpopularniejsza dziewczyna w szkole. On - odludek, nieuk i wagarowicz. Połączy ich przypadek. Podczas projektu wyjazdowego Emma daje się namówić przez koleżanki na zakrapianą imprezę na jachcie. Trafia na nią również Dean. Gdy łódź zostaje zatrzymana przez policjantów, Emma przez przypadek zostaje wypchnięta za burtę. Na ratunek śpieszy jej Dean i razem docierają do pontonu. Mają nadzieję ukryć się przed policją i wrócić na jacht, jednakże ich plany krzyżuje sztorm, który znosi ich w kierunku nieznanej wyspy. Podczas gdy ich rodzice zrobią wszystko, by odnaleźć swoje dzieci, Emma i Dean będą musieli nauczyć się przetrwać na bezludnym lądzie.


Obraz Brossa i Salomona ma dwa punkty wspólne z oryginałem - bezludną wyspę i Christophera Atkinsa, który przed 30 laty grał główną rolę Richarda w "Błekitnej lagunie", tu zaś ograniczony został do epizodycznej rólki nauczyciela. Cała reszta przypomina wyidealizowany świat młodzieżowych produkcji rodem ze stajni Disney'a. Dramaturgia pierwowzoru została zastąpiona nieskładnymi i wymuszonymi konfliktami, wola przetrwania została spłycona do rozładowanej baterii w telefonie komórkowym, a dla krwawej tajemnicy błękitnej laguny z 1980 roku nie znaleziono miejsca w tym 1,5-godzinnym filmie. Pobyt na bezludnej wyspie przypomina raczej rajskie wakacje - bohaterowie się praktycznie nie brudzą, nie zmieniają się i noszą cały czas te same ubrania (które się nie niszczą!). Emma przez trzy miesiące biega w idealnej fryzurze, a największym problemem Deana jest to, że nie rośnie mu zarost. Gdyby nie fakt, że co jakiś czas twórcy pokazują upływ czasu za sprawą kresek na kamieniu, można by pomyśleć, że pobyt na obcym lądzie trwał zaledwie kilka chwil, a nie 100 dni. Bross i Salomon starają się nadać całej historii poważniejszy ton przez wprowadzenie ckliwych (w ich mniemaniu) opowieści z życia bohaterów, ale tracą one na znaczeniu przy przesadnie lukrowanym całokształcie. Zamiast szukać sensu w nielogicznym postępowaniu postaci, lepiej napawać się widokami rajskiej wyspy i zachodów słońca - którymi to reżyserski duet katuje w każdej wolnej chwili, byleby tylko przepchnąć historię do napisów końcowych.


Z obsadą jest gorzej, niż źle. Brenton Thwaites to taki odpowiednik Taylora Lautnera ze "Zmierzchu", którego rola ogranicza się do jak najczęstszego ściągania koszulki. Nagrodzona Złotą Maliną gra Brooke Shields z pierwowzoru jest godna Oscara przy tym, co na ekranie wyczynia Indiana Evans. Pozostali aktorzy mają za zadanie być odskocznią i chwilą wytchnienia od drętwych, ociekających słodkością głównych bohaterów - i wychodzi im to, na szczęście, całkiem nieźle.
Podsumowując, tak, jak Montesi i Othenin-Girard zniszczyli serię "Omena" swoim "Przebudzeniem", a Ridley Scott - "Obcego" "Prometeuszem", tak Bross i Salomon zakopali magię "Błękitnej laguny" pod tonami cukru, lukru i słodyczy. Do tej pory nie wiem, czym według twórców miało być tytułowe "przebudzenie", ale jednego mogę być pewny - po seansie grozi spora niestrawność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz