poniedziałek, 29 czerwca 2015
Niedokończony interes (2015)
Tytuł: Niedokończony interes (Unfinished Business)
Gatunek: Komedia
Reżyseria: Ken Scott
Premiera: 3 marca 2015 (świat)
Ocena: 2/6
Horror to nie jedyny gatunek, który w ostatnim czasie przechodzi pewien kryzys. To samo spotkało komedie, które - niestety - idą albo w kierunku przesadnie słodkich romantyzmów, albo pieprznych żartów poniżej pasa, które dawno przestały wywoływać jakikolwiek uśmiech na twarzy. Na "Niedokończony interes" zwróciłem uwagę przez Vince'a Vaughna. Choć nie jest to taki komediowy weteran, jak Seth Rogen, to jednak ma na swoim koncie kilka ciekawych ról (choćby "Polowanie na druhny"). Czy najnowszy film Kena Scotta potrafi rozbawić do łez?
Po kłótni z szefową odnośnie zarobków, Daniel rzuca pracę, by założyć własny biznes. Do swojej firmy zatrudnia emerytowanego Timothy'ego i żółtodzioba Mike'a. Po roku działalności Daniel dostaje okazję podpisania intratnego kontraktu. Wraz ze współpracownikami wyrusza do Europy, by dopiąć do końca umowę. Na miejscu okazuje się, że musi konkurować ze swoją byłą szefową. Postawiony pod ścianą nie ma zamiaru się poddawać i robi wszystko, by dostać kontrakt.
Wystarczy kilka pierwszych minut by wiedzieć, że Scott nie ma zamiaru raczyć widza niczym nowym. Jego historia i sposób jej przedstawienia to typowy szkielet komedii omyłek, gdzie nie tyle zaskakiwać może zakończenie (wiadome od początku), a perypetie głównych bohaterów. To tutaj reżyser i odpowiedzialny za scenariusz Steve Conrad mieli największe pole do popisu. Okazało się jednak, że ani jeden, ani drugi nie był do końca zdecydowany, co z "Niedokończonego interesu" ma wyjść i kto ma być jego grupą docelową. Nieudana mieszanka "Family Guy" z "Eurotripem" eksploduje w pierwszej połowie filmu, resztę pozostawiając w zwęglonych strzępach.
Scott i Conrad nie przebierają w środkach i starają się rozbawić widza wszystkim - od wyuzdanych marzeń podstarzałego męża po intelektualne zacofanie młodzieńca. Może i w filmie trafią się zabawne teksty (choćby stereotypy dotyczące Europy, Ameryki i języka niemieckiego), ale nie mają one żadnej siły przebicia. W szczególności, że reżyser nie chce wyłącznie śmieszyć, ale i pouczać. W taki oto sposób serwuje widzom słabą komedię z oklepanym dramatem, którego głównym tematem są więzi rodzinne. Cała problematyka przedstawiona jest zbyt lekko, by ktokolwiek mógł się nią przejąć. W efekcie, widza nie przyciągną ani problemy Daniela z dziećmi, ani nie poruszy walka o podpisanie kontraktu, od którego zależy przyszłość jego firmy.
To Vince Vaughn przyciągnął mnie do "Niedokończonego interesu" i - co najciekawsze - wypadł on w całej produkcji najsłabiej. Prym wiedzie tutaj Dave Franco, który rolą Mike'a pokazuje nam całkiem nową twarz, jakże odmienną od jego kreacji w "Sąsiadach", "Iluzji" czy "21 Jump Street". Udowadnia tym samym, że drzemie w nim spory potencjał i potrafi do roli włożyć sporo pracy (nawet jeśli całokształt produkcji jest na wyjątkowo niskim poziomie). Nieco gorzej, ale wciąż lepiej od Vaughna, prezentuje się Tom Wilkinson (kojarzony m. in. z roli ojca Moore'a z "Egzorcyzmów Emily Rose"). Jego postać, będąca wyważoną mieszanką szaleństwa i powagi, niejednokrotnie staje się motorem napędowym opowieści.
Podsumowując, "Niedokończony interes" to nie był najlepszy wybór. Dla Vaughna jest to na pewno jeden z najgorszych filmów w karierze, o którym każdy na jego miejscu chciałby jak najszybciej zapomnieć. Jeśli ktoś ma ochotę pośmiać się z europejskich stereotypów, lepiej sięgnąć kolejny raz po "Eurotrip", aniżeli tracić czas na wątpliwej jakości dzieło Scotta.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz