wtorek, 4 listopada 2014

Musimy porozmawiać o Kevinie (2011)


Tytuł: Musimy porozmawiać o Kevinie (We Need to Talk About Kevin)
Gatunek: Dramat/Psychologiczny
Reżyseria: Lynne Ramsay
Premiera: 13 stycznia 2012 (Polska), 12 maja 2011 (świat)
Ocena: 6/6

Mało kto może kojarzyć, że Macaulay Culkin wsławił się nie tylko rolą w nieprzerwanie od ponad dwudziestu lat powtarzanym w każde święta filmie "Kevin sam w domu". Do jednej z jego najlepszych (i chyba jedynej niekomediowej) postaci należy Henry Evans, główny bohater filmu Josepha Rubena "Synalek". To właśnie tam pod niewinną miną małego chłopca skrył się sadystyczny zbrodniarz, a role Culkina i Elijaha Wooda zapadły w pamięci na lata. Podobny, lecz bardziej "dojrzały" temat wybrała Lynne Ramsay. Czy jej obraz również pozostanie w pamięci na dłużej?


Kiedy Eva zachodzi w ciążę, nie wie jeszcze, że jej przyszłe dziecko stanie się jej największym koszmarem. Kevin to z pozoru miły, spokojny, małomówny chłopiec. Jednakże, pod tą maską uroczej obojętności kryje się pozbawiona uczuć istota, której demoniczną naturę dostrzega tylko matka. Nikt niestety nie podziela obaw Evy co do syna - wszyscy uważają, że przesadza i jest przewrażliwiona. Gdy okazuje się, że kobieta miała rację, jest już za późno.


Choć można dostrzec inspiracje filmem Rubena, to Ramsay całą fabularną konstrukcję, od małych gestów po wielkie czyny, zbudowała od podstaw. Daje nam przekrój osobowościowy kilku różnych od siebie postaci, jednakże skupia się głównie na zachwianej relacji między matką a synem. To tutaj dostrzegamy największe psychologiczne starcie bohaterów. To tutaj Kevin wystawia swoją najcięższą artylerię, by doszczętnie zniszczyć i tak już zachwianą emocjonalnie Evę. To tutaj ma miejsce fenomenalna gra masek, gdzie pod warstwą obojętności kryją się dwie skrajne postaci - jedna pełna czuć do otoczenia, druga - sadystycznej wendety przeciw światu. Takie starcie nie może skończyć się dobrze i nie wyłoni wygranych i przegranych - tu mogą być wyłącznie przegrani. Sama fabuła, jakby ją poskładać z chaotycznej opowieści w chronologiczną całość, byłaby przewidywalna i nużąca. Na szczęście, reżyserka prowadzi narrację tak, że ciężko oderwać się od ekranu. Sposób opowiadania historii przywodzi na myśl jeden z najlepszych thrillerów ostatniej dekady - "21 gramów". Chronologia wydaje się być wyrazem obcym w słowniku Ramsay, a widz zmuszony jest oglądać wszystko uważnie i skrupulatnie zbierać strzępy wątków, by nie zagubić się w czasowym kontinuum. Reżyserka perfekcyjnie skacze między czasem teraźniejszym a retrospekcjami (i retrospekcjami retrospekcji), by prostą historię wrzucić w wir nieokiełznanego chaosu, intrygującego na równi z bohaterami. Dużym plusem są dialogi, fragmenty rozmów przerywane niedomówieniami, które na stałe wypalają piętno w pamięci widza, fascynując i przerażając jednocześnie. "Musimy porozmawiać o Kevinie" to nie tylko głośna przestroga, lecz mroczna wizja teraźniejszości, gdzie w dobie popkultury i konsumpcjonizmu w ludziach rodzą się demony, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego.


"Musimy porozmawiać o Kevinie" to niezaprzeczalnie popis reżyserskich umiejętności Ramsay. Niewiele jednak udałoby jej się zdziałać, gdyby nie duet Tildy Swinton i Ezry Millera. Ta dwójka na ekranie kreuje tak wyjątkowo wyrazistych bohaterów, że reszta obsady mogłaby praktycznie nie istnieć. Oni nie muszą dużo mówić, by każda scena z ich udziałem była wyjątkowa i dostawała dodatkowego wydźwięku, a jeżeli już mówią, to każde słowo nadaje głębszy sens całej historii. To oni napędzają klimat, emocje i psychologiczną dramaturgię całego filmu.
Podsumowując, choć "Synalek" Rubena wywoływał delikatnie lepsze wrażenie, to obok filmu Ramsay nie da się przejść obojętnie. Reżyserka stanęła na wysokości zadania, tworząc obraz, o którym długo się będzie pamiętać i o którym długo można by dyskutować. Gorąco polecam tym, którzy szukają kina ambitniejszego, niełatwego, dającego do myślenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz