środa, 5 listopada 2014
Wezwanie (2014)
Tytuł: Wezwanie (The Calling)
Gatunek: Thriller
Reżyseria: Jason Stone
Premiera: 5 sierpnia 2014 (świat)
Ocena: 4-/6
W świetnym thrillerze sądowniczym "Diabelska przełęcz" Egoyan zebrał sporą listę znanych nazwisk, które przyciągnęły widzów do mało znanego tytułu. Tym tropem postanowił pójść Jason Stone i do swojego pełnometrażowego debiutu zgarnął jeszcze większą aktorską śmietankę. Czy "Wezwanie" oferuje sobą coś więcej, niż kilka znanych nazwisk?
Hazel Micallef jest dobrą panią inspektor, mieszkającą z matką i nie stroniącą od alkoholu. Pewnego dnia dostaje wezwanie do domu sąsiadki, która od pewnego czasu nie dawała rodzinie znaku życia. Na miejscu Hazel zastaje makabryczną scenę - będąca przyjaciółką jej matki sąsiadka nie żyje, a ktoś z chirurgiczną precyzją poderżnął jej gardło. Wkrótce okazuje się, że jest to jedna z wielu ofiar seryjnego mordercy. Inspektor Hazel stara się odkryć motyw zabójcy, by uchronić jego kolejne potencjalne ofiary.
Stone'owi udaje się przez większość filmu utrzymać zarówno napięcie, jak i zaciekawić widza. Wolno odkrywana tajemnica, skrupulatnie znajdowane i łączone elementy układanki nadają całej historii dodatkowego smaku. Nie jest to film z cyklu "dużo akcji, dużo strzelanin", lecz detektywistyczna gra zabójcy z panią inspektor. Gdy w pewnym momencie reżyser odkrywa główną kartę i zdradza twarz mordercy, wydawać by się mogło, że nie zostało już nic do opowiedzenia. Bardzo mylne wrażenie, bo Stone ma jeszcze kilka asów w rękawie. I choć w pewnym momencie "Wezwanie" za bardzo zaczyna być inspirowane mistrzowskim "Siedem" Finchera, to największym grzechem reżysera okazuje się finał całej historii. To, co udało się zbudować w pierwszej części filmu, rozpada się momentalnie i zostaje zastąpione przez przewidywalną do bólu fabułę, przy zakończeniu której ma się ochotę powiedzieć "wiedziałem, że tak będzie". W dodatku ostatnia scena, nadająca całemu krwawemu rytuałowi nadnaturalny wydźwięk, była absolutnie niepotrzebna i psuje resztki klimatu, które do niej dotrwały. Zabrakło Stone'owi doświadczenia - mając do dyspozycji naprawdę dobry materiał na film i dysponując doświadczoną obsadą, nie potrafił w pełni wykorzystać potencjału swojej produkcji.
Zdobywczyni Oscara Susan Sarandon wypada naprawdę dobrze. Tak doświadczona aktorka nie miała większych problemów, by wskoczyć w skórę uzależnionej od leków przeciwbólowych i alkoholu błyskotliwej pani inspektor. Wtóruje jej inna zdobywczyni Oscara, Ellen Burstyn - istna kobieta o stu twarzach, dla której nie ma ról niemożliwych. Choć w "Wezwaniu" nie miała za wielkiego pola do popisu jako matka głównej bohaterki, to wielokrotnie skradała sceny i ujęcia, dzięki czemu jej postać była bardziej wyrazista, niż innych osób, mających więcej miejsca w scenariuszu. Christopher Heyerdahl przypomina fanatycznie religijnego Marcusa Volturi ze "Zmierzchu" - wiecznie z tą samą miną cierpiętnika. W miarę dobrze sprawdza się Topher Grace, choć reżyser niepotrzebnie na siłę starał się zrobić z niego zniewieściałą wersję detektywa Millsa z "Siedem". Donald Sutherland definitywnie jest w tym filmie wyłącznie po to, by być - przy pozostałych wypada zdecydowanie najsłabiej.
Podsumowując, ciekawy pomysł, dobra obsada, lecz zawiodła trochę strona realizatorska, gdzie widać ewidentny brak doświadczenia reżysera. Mimo wszystko, jako debiut wypada całkiem nieźle i całkiem przyjemnie się go ogląda. Kto wie, może Stone przy kolejnych produkcjach jeszcze pokaże, na co go naprawdę stać - oby tylko w pozytywnym sensie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz