poniedziałek, 28 lipca 2014

Niezgodna (2014)


Tytuł: Niezgodna (Divergent)
Gatunek: Akcja/Sci-Fi
Reżyseria: Neil Burger
Premiera: 4 kwietnia 2014 (Polska), 18 marca 2014 (świat)
Ocena: 2/6

Co łączy "Rok 1984" Orwella, "Harry'ego Pottera" Rowling, "Igrzyska śmierci" Collins, "Equilibrium" Wimmera i... "Czarodziejkę z Księżyca" Takeuchi? Ekranizacja powieści Veroniki Roth, za sterami której usiadł twórca "Iluzjonisty". Po "Jestem Bogiem" forma Burgera leciała na łeb, na szyję. Czy przeniesienie (mocno inspirowanej) literatury młodzieżowej na ekran pomoże mu wrócić na szczyt?


Przyszłość. Po wyniszczającej wojnie ludzie wznieśli metropolię, otoczoną ochronnym murem, by stworzyć nowe społeczeństwo. Harmonia, spokój i bezpieczeństwo mają być utrzymane dzięki podziałowi na pięć grup, przynależność do których określają cechy charakteru. Przed Beatrice wielki dzień - ma przejść test osobowości, po którym określi swoją frakcję. Rodzice pragną, by została - tak jak oni - Altruistką, jednakże jej skrytym marzeniem jest dostać się do Nieustraszonych, frakcji wojowników, broniących miasta. Okazuje się, że Beatrice jest "Niezgodna" - łączy cechy kilku grup, przez co stanowi - według prawa - zagrożenie i musi zostać wyeliminowana. By przeżyć, będzie musiała ukryć swoje umiejętności.


Powodzenie "Zmierzchu" spowodowało, że wiele pisarek podjęło się wrzucenia oklepanego romansu młodzieżowego do świata fantastyki, zaś ich sukces nakłonił twórców kinowych do przeniesienia tego na duży ekran. Dotychczas jedynym powtarzającym się i nieodłącznym fragmentem tego gatunku było uczucie (mniej lub bardziej skomplikowane) między dwójką głównych bohaterów. Roth, a za nią Burger, poszli o krok dalej i do jednego worka wrzucili wszystko, wymieszali razem i wyrzucili twór o nazwie "Niezgodna". Tak oto w świecie mocno kojarzącym się z Oceanią Orwella istnieją frakcje, oparte na cechach osobowości niczym domy w Hogwardzie Rowling. Główna bohaterka - zgodnie z życiorysem Katniss Everdeen - nie ma lekko i ze zwykłej dziewczyny musi przerodzić się w odważną wojowniczkę, która stanie się zarzewiem konfliktu i buntu. Jej indywidualna postawa zaburzy narzucony porządek i zachwieje fundamentami rządzących, niczym kleryk Preston z "Equilibrium". Jakby tego było mało, to sam wątek głównej bohaterki, od relacji z rodziną, ich losów, po zachowanie i uczucia do bólu przypominać mogą nieśmiertelną Usagi, jej perypetie z przyjaciółmi i miłość do Mamoru z "Czarodziejki z Księżyca" Takeuchi (nawet motyw "przejęcia władzy" nad ukochanym głównej bohaterki i jego "uwolnienie" został tutaj żywcem przekopiowany). Przy tylu różnorodnych "inspiracjach" film zaczyna się rozjeżdżać na wszystkie strony. Zamiast akcji jest romans, zamiast romansu - bajka, zamiast bajki - postapokaliptyczna wizja przyszłości, a w efekcie "Niezgodna" nie prezentuje tak naprawdę niczego. Całokształt na siłę połatany jest absurdami, zwroty akcji są irracjonalne, a fabule niewiele brakuje do widowiskowego wykolejenia się (na długo przed napisami końcowymi).


Jeremy Irvine odrzucił rolę Cztery, gdyż - podobno - nie chciał być postrzegany jako "idol nastolatek". Dzisiaj chyba skacze z radości, że podjął tak dobrą decyzję. Theo James, który wystąpił zamiast niego, wypada jak plastikowy Ken w wojskowym otoczeniu. Miles Tiller powinien zostać przy rolach komediowych, bo do Nieustraszonych pasuje tak, jak ksiądz do burdelu. Fenomenem okazała się być Shailene Woodley, która przewiercając wszystko i wszystkich wzrokiem wypada komiczniej, niż ciągle przegryzająca wargę i poprawiająca włosy Kristen Stewart (a to już prawdziwy wyczyn!).
Podsumowując, czymkolwiek kierował się Neil Burger, że podjął się zadania nakręcenia "Niezgodnej", na pewno nie była to chęć powrotu na dobry tor i pokazanie formy. Tak, jak ciężko uwierzyć, że Anna Paquin jest zdobywczynią Oscara, tak niedługo będziemy się dziwić, że to właśnie Burger był odpowiedzialny za "Iluzjonistę".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz