wtorek, 29 marca 2016

Point Break - na fali (2015)


Tytuł: Point Break - na fali (Point Break)

Gatunek: Akcja
Reżyseria: Ericson Core
Premiera: 8 stycznia 2016 (Polska), 1 grudnia 2015 (świat)
Ocena: 2+/6

W 1991 roku młody Keanu Reeves wkroczył w szeregi surferów, by pod batutą Kathryn Bigelow rozpracować bandę Patricka Swayze. Film okazał się hitem i zajął mocną pozycję wśród klasyków kina sensacyjnego, a niektórzy do dzisiaj doszukują się w nim pierwowzoru dla pierwszej części "Szybkich i wściekłych". I to właśnie Ericson Core, który odpowiadał za zdjęcia do "The Fast and The Furious", usiadł za kamerą nowej odsłony hitu sprzed lat. Czy w duecie z Kurtem Wimmerem (twórcą scenariusza do takich filmów, jak "Equilibrium", "Salt" czy "Pamięć absolutna") udało się stworzyć remake na miarę dobrego kina akcji?


Utah to nieulękły miłośnik sportów ekstremalnych, który swoje wyczyny nagrywa i upublicznia w sieci. Gdy podczas jednego z nich ginie jego przyjaciel, Utah porzuca dotychczasowe życie. Po przejściu odpowiednich testów, zostaje przyjęty do FBI. Jego pierwszym zadaniem jest rozgryzienie grupy bandytów, którzy napadają na kopalnie złóż, należące do Stanów Zjednoczonych. Utah odkrywa, że grupa porusza się zgodnie ze schematem Ósemki Ozakiego - ścieżki Ośmiu Wyzwań dla wyczynowców, dzięki której mogą oni osiągnąć jedność z naturą. Chłopak postanawia ich rozpracować i powstrzymać przed kolejnym atakiem. W tym celu dołącza do grupy, dowodzonej przez Bodhiego, i stara się zyskać ich zaufanie.


Nakręcony z rozmachem za nie bagatela ponad 100 mln dolarów remake "Point Break" naprawdę zapiera dech w piersi. Ericson Core wykorzystuje cały wachlarz swoich (a przede wszystkim technologicznych) możliwości, by uraczyć widza pięknymi krajobrazami i wyjątkowymi ujęciami, co w połączeniu z genialną muzyką Junkie XL'a (tak, to ten sam pan od "Mad Maxa" i "Deadpoola") potrafi wywołać iście nieziemskie wrażenia. Skoki z wysokości, surfowanie po ogromnych falach, snowboarding ze szczytu gór czy wspinaczka bez ani centymetra liny i grama zabezpieczenia - wszystko to daje niemały zastrzyk adrenaliny, która pozostaje jeszcze po napisach końcowych.


Szkoda tylko, że poza wizualną oprawą Ericson Core nie oferuje nic więcej. Albo Kurt Wimmer się wypalił, albo dostał zadanie napisania najbardziej banalnego i przewidywalnego scenariusza w swojej karierze. Nowy "Point Break" do kina akcji można zaliczyć tylko dzięki scenom z udziałem sportów ekstremalnych - nie uraczymy tu ani wartkiej fabuły, ani wciągającej historii, ani zaskakujących zwrotów akcji. Główny bohater, będący żółtodziobem wśród agentów, jest bardziej błyskotliwy i mądrzejszy, niż całe FBI razem wzięte. Połączenie strzępów informacji w jedną (nieprawdopodobną!) całość zajmuje mu mniej, niż Collinowi Burnsowi ułożenie kostki Rubika. Poza najwspanialszymi widokami i najwybitniejszym agentem FBI, mamy jeszcze najbardziej wzniosłą ideologię, którą kieruje się grupa najbardziej uzdolnionych wyczynowców. Pogarda konsumpcjonizmu i hierarchiczności z domieszką niemalże duchowego jednania się z naturą, pokonywania własnych barier i szczyptą Robin Hooda - ot, przepis na sukces, który poruszyć może co najwyżej żyjącą marzeniami gawiedź wczesnoszkolną. Dla reszty pozostanie wyłącznie wtórna bajeczka i kiczowate hasła.


Obsada aktorska, chyba w ślad za Kurtem Wimmerem, poszła po najmniejszej linii oporu. Luke Bracey ("Dla ciebie wszystko") i Édgar Ramírez ("Zbaw nas ode złego") pretendują o tytuł "Drewna ekranu" - tam, gdzie powinny grać emocje, mamy pokerowe twarze; tam, gdzie powinna iskrzyć rywalizacja, iskrzy atmosfera od znużenia; tam, gdzie powinna widza chwytać skomplikowana przyjaźń i trudna relacja dwójki głównych bohaterów, co najwyżej widza chwytać może zmęczenie. Gdzieś tam w tle przewinie się Teresa Palmer ("Miłość i honor") i Max Thieriot ("Dom na końcu ulicy"), ale niezbyt się wychylają w tym pokazie sztuczności i obojętności.


Podsumowując, jeśli ktoś szuka niewymagającej propozycji na wieczór, jest miłośnikiem ukazujących niepowstrzymane siły natury pięknych krajobrazów lub wyszukanych sportów ekstremalnych - trafi dobrze. Jeśli ktoś chce zabrać się za nowy "Point Break", bo widział pierwowzór lub liczy na sporą dawkę akcji - może się bardzo zawieść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz