niedziela, 16 lutego 2014
Wilk z Wall Street (2013)
Tytuł: Wilk z Wall Street (The Wolf of Wall Street)
Gatunek: Biograficzny/Komedia kryminalna
Reżyseria: Martin Scorsese
Premiera: 3 stycznia 2014 (polska), 17 grudnia 2013 (świat)
Ocena: 4/6
Przyszedł czas na drugiego z oscarowej Dziewiątki 2014 - nominowanego w pięciu kategoriach "Wilka z Wall Street". Martin Scorsese trafił na giełdę - czy jego akcje poszły w górę?
Jordan Belfort to przykład słynnej amerykańskiej maksymy: "od zera do milionera". Gdy krach na giełdzie powoduje, że świeżo upieczony makler zostaje zwolniony, postanawia założyć własną firmę. Balansując na krawędzi prawa, błyskawicznie staje się milionerem, co zwraca na niego wzrok agentów FBI.
Wielokrotnie nagradzany Scorsese nadal w formie. Jego (trzygodzinny!) film tempem przypomina prędkość zmieniających się akcji na giełdzie. Skacze po wątkach i scenach, rzadko zatrzymując się na dłużej. Niesamowitą karierę Jordana zaostrza przekleństwami, posypuje pikanterią i zakrapia alkoholem. Tu słowo "fuck" służy jako odstęp między wyrazami, zaś jedyną panującą zasadą jest ich absolutny brak. Scorsese przeszedł sam siebie? Nic z tych rzeczy.
Trafniej byłoby powiedzieć: "skopiował sam siebie". Gdy cofniemy się osiemnaście lat, zobaczymy szkieletowy pierwowzór "Wilka..." - "Kasyno". Tak samo długie, podobna zawrotna kariera głównego bohatera i jego równie głośny upadek, zaś inspiracji duetu Jordan-Donnie szukać można u Sama (Robert De Niro) i Nickiego (Joe Pesci). Nawet ogrom przekleństw się zgadza. "Wilk..." wyróżnia się większą nagością na ekranie, która przesłania brak "tego czegoś" - iskry, przez którą "Kasyno" można zaliczyć do filmów genialnych, zaś "Wilka..." do - co najwyżej - dobrych.
Nie można jednak odmówić "Wilkowi..." doborowej obsady. Scorsese wiedział, co czyni, umieszczając DiCaprio w głównej roli. To, co on zrobił z postacią Jordana, zakrawa o perfekcyjny majstersztyk i pretenduje do tytułu "roli życia". Niełatwo jest prawdziwie odtworzyć tak wielowymiarową postać, która w rękach DiCaprio wypada wprost genialnie (niektóre sceny z jego udziałem mogą przejść do historii). Jest motorem napędowym całego filmu, resztę - naprawdę dobrej - obsady spychając daleko na drugi plan. W tym przypadku nominacja za rolę męską pierwszoplanową jest jak najbardziej zasłużona.
Podsumowując, źle nie jest, ale Martina Scorsese stać na więcej. Mógł przebić sam siebie, a poszedł na łatwiznę, zapożyczając i przenosząc sprawdzony schemat "Kasyna" na Wall Street.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz