poniedziałek, 17 lutego 2014

Ona (2013)


Tytuł: Ona (Her)
Gatunek: Dramat/Komedia/Romans
Reżyseria: Spike Jonze
Premiera: 14 lutego 2014 (Polska), 12 października 2013 (świat)
Ocena: 5+/6

Wydawać by się mogło, że światowe kino maksymalnie wykorzystało i wyczerpało tematykę relacji międzyludzkich i nie da się wymyślić już nic nowego. Spike Jonze postanowił pokazać, że jest to nieprawda. Czy kolejny tytuł z Wielkiej Dziewiątki, nominowany w pięciu kategoriach film "Ona", jest emocjonalnym arcydziełem, czy ubranym w słodkie słówka kiczem?
Pisarz Theodore nie może się pozbierać po rozstaniu z żoną. Unika znajomych i przyjaciół, zaś wieczory spędza w domu w towarzystwie nowoczesnej technologii. Jego życie zmieni się o 180 stopni, gdy pozna Samanthę - sztuczną inteligencję nowego systemu operacyjnego.


Dwugodzinna opowieść o człowieku, który zakochuje się w swoim komputerze, brzmi niezbyt przekonująco. Sam początek przypominać może mdłe połączenie taniego dramatu z przewidywalnym romansem. Dla tych jednak, którzy zaryzykują i zostaną do końca, Jonze przygotował wyjątkowy spektakl gestów i emocji, który poruszy nawet najbardziej zatwardziałe serca.
Reżyser wynosi złożoność relacji damsko-męskich na wyżyny zaawansowanych technologii, perfekcyjnie łącząc klasykę z nowoczesnością. Nie przytłacza widza dobrze znanymi prawdami ani nieskończonymi głębiami. Z pozoru banalną historię przedstawia w sposób tak niebanalny, że ciężko się oderwać. Jonze nie spieszy się z prowadzeniem kolejnych wątków, daje możliwość "wniknięcia" samemu w każdy detal, przez co z każdą kolejną minutą odczuwane przez głównego bohatera emocje stają się równocześnie emocjami samego widza. A na nich Jonze gra, niczym prawdziwy wirtuoz, skacząc od zauroczenia do nienawiści, od rozpaczy po radość, od powagi po śmiech.


"Ona" jest filmem dopiętym na ostatni guzik. Liczy się każdy, nawet najdrobniejszy szczegół. Dla reżysera dialogi mają taką samą wagę, jak sceny "milczenia", gdzie prowadzi z aktorami grę gestów, min i zachowań, często więcej mówiących, niż same słowa. Jonze nie tylko skupia się na problemach w związku, ale pokazuje, jak bardzo może być samotny człowiek w świecie globalizacji, ogólnodostępnej sieci i nowych technologii. Odpowiednio waży ze sobą dramat z komedią i romansem, by całokształt był lekkostrawny dla każdego widza.
Magię całego obrazu uzupełnia piękna muzyka oraz wyśmienita obsada. Joaquin Phoenix w roli Theodore'a prezentuje iście mistrzowski talent aktorski. Na krok nie odstępuje go laureatka Złotego Globu za "American Hustle" Amy Adams - jako postać drugoplanowa stanowi idealne uzupełnienie poczynań Phoenixa na ekranie. Na uznanie zasługuje również Scarlett Johansson - choć w filmie "występuje" tylko głosem, to nie raz nadaje scenom całkowicie nowego emocjonalnego wydźwięku.
Podsumowując, Spike Jonze pokazał, że "dla chcącego nic trudnego" i w każdej, nawet najbardziej oklepanej tematyce można pokazać coś nowego. Gorąco polecam wszystkim miłośnikom filmów niebanalnych i poszukiwaczom obrazów "innych niż wszystkie".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz