poniedziałek, 1 czerwca 2015
Ex Machina (2015)
Tytuł: Ex Machina
Gatunek: Thriller/Sci-Fi
Reżyseria: Alex Garland
Premiera: 20 marca 2015 (Polska), 21 stycznia 2015 (świat)
Ocena: 5+/6
W 1950 roku Alan Turing, wybitny matematyk i kryptolog, jeden z twórców informatyki, zaproponował test, dzięki któremu miałoby się udowodnić, że dana maszyna potrafi myśleć jak człowiek. Polega on na rozmowie z automatem. Jeżeli człowiek nie będzie w stanie określić, z kim lub z czym rozmawia, znaczy, że maszyna przeszła test pozytywnie. W 2011 roku w czasie festiwalu Techniche program CleverBot prawie przeszedł test Turinga (59,3% rozmówców myślało, że jest człowiekiem; dla porównania człowiek uzyskał wynik 63,3%). Tematykę testu Turinga i sztucznej inteligencji postanowił poruszyć Alex Garland w swoim reżyserskim debiucie. Czy "Ex Machina" przeszła test?
Caleb jest uzdolnionym programistą, pracującym w jednej z największych firm internetowych. Pewnego dnia wygrywa pracowniczą loterię, dzięki której zostaje zaproszony na tygodniowy pobyt w domu-laboratorium prezesa firmy, Nathana. Caleb jest podekscytowany możliwością poszerzenia wiedzy pod okiem swojego idola. Okazuje się, że Nathan ma wobec chłopaka inne plany. Zdradza, że udało mu się stworzyć sztuczną inteligencję, Avę. Nathan chce, by Caleb przeprowadził test Turinga i po tygodniu badań nad automatem stwierdził, czy udało mu się zdać. Okazuje się jednak, że twórca Avy nie jest z Calebem do końca szczery. Chłopak musi odkryć tajemnicę swojego prezesa nim będzie za późno.
Na początku powiem, że jeśli ktoś sięgnął po "Ex Machinę", bo spodziewał się fajerwerków, to może mocno się rozczarować. Debiut Garlanda daleki jest od wysokobudżetowych blockbusterów, gdzie świat przedstawiony pęka od efektów specjalnych. Zamiast tego brytyjski reżyser postawił na minimalizm. Mamy tu czterech bohaterów zamkniętych w ścianach domu (rezydencji?) na odludziu. Zamiast barokowego przepychu dostajemy modernistyczne wnętrza. Mimo tego, że przestrzeni w naszpikowanym nowoczesnymi technologiami domu Nathana nie brakuje, ujęcia mają charakter klaustrofobiczny, a coraz bardziej gęstniejącą atmosferę można ciąć nożem. Garland świetnie spisuje się za kamerą, chwytając dobre ujęcie za ujęciem i wolno, acz sukcesywnie, budując napięcie.
"Ex Machina" okazuje się być nie tylko wciągającym thrillerem sci-fi, gdzie nie ma jednoznacznego podziału na dobrych i złych. To także przestroga przed ślepym dążeniem do stworzenia prawdziwie myślącej sztucznej inteligencji. Podczas, gdy Ibáñez w swoim obrazie "Automata" postawił na utratę odpowiednich wartości, jakimi powinien kierować się człowiek, tak Garland skupił się na emocjach. Po seansie ciężko od razu i jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, kto - według Brytyjczyka - był tym złym. Tak jakby Garland przeprowadzał test Turinga nie między Calebem a Avą, a między widzami i bohaterami. Bo choć podział na ludzi i roboty jest z góry narzucony, to pod względem uczuć, zachowań i złożoności różnica zdaje się zacierać. Garland zostawia widza z przeświadczeniem, że wygra najsilniejszy i, co gorsza, niekoniecznie musi to być człowiek.
Z doborem obsady reżyser trafił w dziesiątkę. Każdy z aktorów miał niełatwe zadanie - zbudowanie od podstaw każdej z postaci i za jej pomocą utrzymanie pełnego napięcia thrillera przez prawie dwie godziny to nie lada wyczyn. Domhnall Gleeson, niesłusznie zdegradowany przez Jolie do postaci drugoplanowej w "Niezłomnym", daje prawdziwy popis niemałych umiejętności. Z Alicią Vikandel ("Son of a Gun") tworzą duet, który zawiera w sobie całą konstrukcję filmu (od chłodnej analizy po głębokie uczucia). Na dokładkę dochodzi Oscar Isaac ("Sucker Punch"), kreując ekscentrycznego Nathana, który łączy w sobie cechy godne zarówno największego podziwu, jak i najgorszej pogardy. Last but not least dociera Sonoya Mizuno, która swoją osobą, tańcem i gestami wprowadza do całego projektu pewną surrealistyczną groteskę - z jednej strony wydaje się absolutnie nie pasować do całości, z drugiej idealnie tę całość uzupełnia.
Podsumowując, co Ibáñezowi wymknęło się spod kontroli w "Automacie", to Garland utrzymał mniejszym kosztem i pewniejszą ręką. "Ex Machina" nie jest filmem, obok którego przejdzie się obojętnie. I nie jest historią, po której sięgnie się po kolejną podobną, bo równie dobrych, intrygujących i minimalistycznie bogatych można by ze świecą szukać. Gorąco polecam wszystkim tym, którzy w kinie s-f nie szukają wyłącznie efektownych walk robotów i wielogodzinnych prac grafików.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz