środa, 7 stycznia 2015

Son of a Gun (2014)


Tytuł: Son of a Gun
Gatunek: Dramat/Kryminał
Reżyseria: Julius Avery
Premiera: 2 stycznia 2015 (Polska), 16 października 2014 (świat)
Ocena: 4/6

Julius Avery, dotychczas znany z projektów krótkometrażowych (w tym z wielokrotnie nagrodzonego "Kanistra"), zaprezentował się tym razem z produkcji pełnometrażowej. Australijski kryminał ze znanymi nazwiskami od razu przykuł moją uwagę. Czy "Son of a Gun" wart jest poświęcenia mu prawie dwóch godzin swojego czasu?


Nastoletni JR trafia do więzienia, gdzie stara się wmieszać w sprawy, które nigdy nie powinny go interesować. Przykuwa uwagę Brendana Lyncha, słynnego złodzieja, który obejmuje chłopaka ochroną i uczy go żelaznych zasad. W zamian za protekcję, JR ma wykonać ściśle określone zadanie - jak wyjdzie na wolność, ma pomóc Lynchowi w ucieczce. W tym celu kontaktuje się z Samem Lennoxem, szefem podziemia, byłym zleceniodawcą Lyncha. Po odzyskaniu wolności Brendan dostaje od niego kolejne zadanie - kradzież wartego miliony dolarów złota. Sprawa komplikuje się, gdy JR poznaje Tashę, która pracuje dla Lennoxa. Zadurzony w dziewczynie chłopak pragnie za wszelką cenę uratować ją z rąk przestępcy.


Julius Avery to mistrz łatania strzępów tego, co kino akcji i kryminały zdążyły dotychczas wydać. Sprawnie prowadząc wątki melodramatyczne i sensacyjne, przedstawia obraz, który śmiało można by określić podsumowaniem gatunku ostatnich lat. Dzięki temu "Son of a Gun" ogląda się lekko, przyjemnie i jako coś, co się bardzo dobrze zna, a i tak potrafi gdzieniegdzie zapierać dech w piersiach. Reżyserowi stara się odpowiednio wyważyć akcję z dramatem, a dobrze dobrana ścieżka dźwiękowa nadaje scenom dodatkowego wyrazu i pewnej szczypty intymności (w szczególności w relacji JRa z Tashą).


Jednocześnie, obraz Avery'ego to perfekcyjne powielanie schematów, a śladu innowacji można by ze świecą szukać. "Son of a Gun" nie ma być - broń Boże! - kinem ciężkim, więc wiele scen i zwrotów akcji reżyser potraktował za bardzo po macoszemu. W dodatku ciężko byłoby ten film jednoznacznie sklasyfikować. Z jednej strony mamy fundamenty kryminału, z drugiej - młodzieżowy melodramat z przestępczą historią w tle, z trzeciej - klasyczną metaforę trudnych relacji mentora i ucznia, ojca i syna, której finał jest z góry wiadomy. Jest dobry, ale nie na tyle, by zapisał się na kartach historii kina na dłużej.


Największą jednak obawę miałem, gdy zobaczyłem listę nazwisk obsady. O ile o Ewana McGregora można było być spokojnym (a jego kreacja Lyncha z wyjątkowym akcentem jest naprawdę dobra), o tyle Brenton Thwaites wyglądał na "powtórkę z rozrywki", jaką zaserwował nam Singleton w "Porwaniu". O dziwo, gwiazda "Dawcy pamięci" i "Oculusa" bierze sobie nauki do serca - w "Son of a Gun" spisuje się bardzo przekonująco i całkiem dojrzale podchodzi do postawionych mu zadań. Widać, że mimo przypisanej łatki, Thwaites nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Na ekranie świetnie spisuje się również Alicia Vikander jako Tasha i Jacek Koman, dzięki któremu będziemy mogli się uśmiechnąć, słysząc najpopularniejsze polskie słowo wśród angielskiego dialektu.
Podsumowując, Avery próbował unieść ciężar klasyków gatunku w jednym filmie, lecz przeliczył własne siły. "Son of a Gun" to całkiem dobre kino, ale za bardzo oparte na utartych schematach i wielokrotnie powielanych zwrotach akcji. Idealny do obejrzenia, chwilowego zachwycenia i odłożenia na półkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz