piątek, 9 stycznia 2015

Paddington (2014)


Tytuł: Paddington
Gatunek: Familijny/Komedia
Reżyseria: Paul King
Premiera: 2 stycznia 2015 (Polska), 23 listopada 2014 (świat)
Ocena: 4+/6

Kiedy brakuje pomysłów na film, twórcy nierzadko sięgają po coś sprawdzonego, a czego dawno na wielkim ekranie nie widziano. Przede wszystkim są to remaki starych hitów (tendencja głównie zauważalna wśród horrorów) lub żerujące na znanych tytułach obrazy (jak "Z archiwum X: Chcę uwierzyć" Cartera z 2008). Paul King sięgnął jednak po ciężką artylerię i postanowił wskrzesić przygody o jednym z najsłynniejszych misiów z dzieciństwa, Paddingtonie, pióra Michaela Bonda. Czy odświeżona wersja przybysza z mrocznych zakątków Peru wyszła wszystkim na dobre?


Wiele lat temu słynny podróżnik odkrył w Peru niezwykły gatunek niedźwiedzi - ucywilizowanych i bardzo inteligentnych. Na koniec swej wizyty zaprosił wyjątkowych towarzyszy do siebie do Londynu. Po czterdziestu latach wielkie trzęsienie ziemi burzy spokój niedźwiedziej rodziny. Najmłodszy z misiów wyrusza do Londynu, by odnaleźć podróżnika i nowy dom. Współczesny Londyn okazuje się jednak mniej przyjaznym miastem, niż to sobie wyobrażał. Przypadek sprawia, że trafia na rodzinę Brownów, którzy postanawiają się nim zająć na jedną noc. Nie wiedzą, że zmieni to zarówno ich życie, jak i życie niedźwiadka, którego nazywają Paddingtonem. Tymczasem na trop niezwykłego misia wpada bezwzględna Millicent, która za wszelką cenę pragnie dołączyć go do swojej kolekcji wypchanych okazów egzotycznych.


"Paddington" to typowa komedia familijna, na którą bez obaw pójść mogą przede wszystkim rodzice ze swoimi pociechami. Miś, jak zresztą pierwowzór Michaela Bonda, jest grzeczny do granic możliwości, a dobrych manier i wychowania niejeden mógłby mu pozazdrościć. Sam film nie jest kinem wyłącznie dla najmłodszych - dorośli również znajdą coś dla siebie. Humor, którego tutaj nie brakuje (zarówno w dialogach, jak i gagach sytuacyjnych), rozbawią widza w każdym wieku, a przygody sympatycznego misia, mimo swojej przewidywalności, potrafią wywołać niemałe emocje. Podobnie, jak disneyowski "Lilo i Stich" Sandersa i DeBloisa, tak i "Paddington" stanowi wyjątkową lekcję o rodzinie i jej wartościach, która na pewno nie pójdzie w las.


Niestety, największym błędem reżysera było to, że dał się zamknąć w sztywnych ramach kina familijnego. Wskrzeszając Paddingtona, oparł się na tak oczywistych schematach, że czasem brakuje tego (chociażby delikatnego) powiewu świeżości. Pomijając samego niedźwiadka, mamy typowy dla filmów familijnych obraz rodziny - popadającej w rutynę, nie dogadującej się i powoli oddalającej się od siebie. A także pełnej sprzeczności: głowa rodziny, pan Henry, przypomina jednego ze słynnych zgryźliwych tetryków - skupiony na liczbach i patrzący na świat przez pryzmat ryzyka statystycznego, przygasił iskrę szaleństwa, którą niegdyś posiadał; jego żona, Mary, to jego chodzące przeciwieństwo - nadopiekuńcza, wrażliwa i kierująca się emocjami, chcąca nieba przychylić każdej istocie w potrzebie; dzieci - Judy i Jonathan - podkreślają przeciwieństwa swoich rodziców - ona dba o swoją szkolną reputację i wszystko uważa za żenadę, on zaś chce być astronautą i pomagać innym prawie na równi z matką. Oczywiście, nowy członek rodziny obróci rodziną Brownów o sto osiemdziesiąt stopni, spajając zanikające więzi i przezwyciężając wszelkie trudności. Nie zabraknie przerysowanego czarnego charakteru, ekscentrycznej starszej gosposi i sąsiada, który okazuje się być największym fajtłapą wśród "tych złych". Brzmi znajomo?  Taki skład, jak ze "101 dalmatyńczyków" lub innych produkcji familijnych. W skrócie: nic nowego.


Obsadę "Paddingtona" można zaliczyć do zalet tego filmu. Począwszy od tego, że King nie miał do czynienia z amatorami, a skończywszy na odpowiednim dopasowaniu aktorów do odgrywanych postaci. Wymienić można by wszystkich po kolei, lecz to dwie postaci (a za nimi ich odtwórcy) najbardziej zapadają w pamięci. Po pierwsze, szwarccharakter Millicent, w którą wciela się Nicole Kidman, będąca perfekcyjnym połączeniem Cruelli De Mon z Ethanem Huntem. Po drugie, wcześniej już wspomniana ekscentryczna staruszka, czyli pani Bird - ciekawa rola Julii Waters, która poniekąd skopiowała swoją kreację Molly Weasley z serii o "Harrym Potterze", ale jednocześnie na tyle ją zmodyfikowała, że dostajemy jakby nową postać. Na zakończenie dodam, że aktorzy, użyczający głosu w polskim dubbingu, również spisali się na medal.
Podsumowując, jeżeli ktoś wybiera się na "Paddingtona" z myślą zobaczenia czegoś zupełnie nowego, to bardzo się rozczaruje. Film Kinga to typowe kino familijne jakich wiele, okraszone humorem dobrym, lecz nie najświeższym, głoszące morały, które bez problemu możemy znaleźć w co drugim filmie z tego gatunku. Mimo to, seans mija szybko, lekko i przyjemnie, a wybrane teksty i gagi bawić będą jeszcze długo po wyjściu z kina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz