piątek, 11 sierpnia 2017

Volta (2017)


Tytuł: Volta

Gatunek: Komedia kryminalna
Reżyseria: Juliusz Machulski
Premiera: 7 lipca 2017 (Polska), 20 czerwca 2017 (świat)
Ocena: 2+/6

"Vabank", "Kingsajz", "Seksmisja", "Kiler", "Pieniądze to nie wszystko" - to jedne z tych filmów, które bawiły, bawią i bawić będą. Klasyki polskiego kina, znane zarówno starszym, jak i młodszym widzom, które na stałe zapadły w ich pamięci. Wszystkie wyreżyserowane przez jednego z najwybitniejszych twórców polskiego kina - Juliusza Machulskiego. Ostatnio jednak można było zauważyć u niego pewien spadek formy. Po średnim "Ile waży koń trojański?" i nietrafionej "Ambassadzie", jego tegoroczna propozycja - "Volta" - miała stanowić swego rodzaju powrót do korzeni. Czy udany?


Bruno Volta jest mistrzem w odkrywaniu ludzi - ich cech, słabości i pragnień. Zaangażowany w kampanię nieokrzesanego Kazimierza Dolnego stara się go wynieść na fotel prezydencki. Pewnego dnia w dość niecodziennych okolicznościach poznaje Wiki, z którą szybko zaprzyjaźnia się jego partnerka, Aga. Okazuje się, że Wiki zajmuje się remontem i odnową mieszkania po swojej babci. Podczas pracy odnajduje ukrytą w ścianie koronę, która okazuje się być zaginioną setki lat temu koroną Kazimierza Wielkiego. Gdy te informacje docierają do Volty, postanawia zrobić wszystko, by przejąć bezcenne znalezisko i wykorzystać je w kampanii Dolnego.


Po zwiastunach można było odnieść wrażenie, że Machulski rzeczywiście wrócił do korzeni, a "Volta" to trafiona komedia omyłek z kryminalną nutą w tle. Niestety, rzeczwistość okazała się zgoła inna. Jako komedia nowy film Machulskiego wypada naprawdę słabo. Humoru można uraczyć tu tyle, co kot napłakał (i to w dodatku w wątku pobocznym, a nie przewodnim). Fabuła przypomina niezbyt przemyślany zlepek pomysłów, na siłę posklejany ze sobą i tworzący pozorną jedną całość. Przerysowane wstawki historyczne kontrastują z teraźniejszymi wątkami. Kryminalna nuta nie za wiele tu daje, bo Machulski co rusz traci tempo opowiadanej historii, przez co wiele fragmentów filmu wypada nazbyt rozwlekle i nużąco. Sami bohaterowie zaprezentowani są zbyt płytko i bez charakteru, jakby w ogóle nie byli zaangażowani w przedstawianą historię. Przez to wszystko finał, który miał przynieść fabularny twist i zaskoczenie, przynosi wytchnienie i ulgę, że udało się dotrwać do końca i zaraz pojawią się napisy końcowe.


"Volta" jednak miała też inne, ważne zadanie. Poprzez wątek karykaturalnej kampanii prezydenckiej Kazimierza Dolnego Machulski wygłasza krytykę tej części społeczeństwa, która patriotyczna jest wyłącznie na pokaz, a w rzeczywistości wykorzystuje pamięć o bohaterach i historię Polski do swoich własnych, stanowczo niechwalebnych celów. W czasach, gdy obnoszenie się polskością jest w modzie, a patriotyczne symbole wiszą na t-shirtach w sieciówkach, "Volta" jest solą w oku tych, którzy na nacjonalistycznej modzie chcą się wybić i/lub zarobić. Postać Dolnego i Volty perfekcyjnie naśladuje i wyśmiewa patriotów na pokaz, którzy są stali w swych przekonaniach niczym chorągiewki na wietrze. I ta krytyka, choć zaserwowana niewprost i obudowana słabą komedią, Machulskiemu się udała. Niestety, może być ona zbyt zawoalowana, przez co nie odbiorą jej ci, do których w rzeczywistości powinna trafić.


Jeśli chodzi o obsadę, to znanych polskich nazwisk w "Volcie" nie brakuje. I, choć fabularnie wydawać by się mogło, że film Machulskiego traktuje o silnych kobietach, to w rzeczywistości żeńska część obsady wypada blado przy kolegach z planu. Niezaprzeczalnie pierwsze skrzypce gra tutaj Jacek Braciak, bez którego przebrnięcie przez "Voltę" byłoby istną drogą przez mękę. Tuż za nim plasują się Michał Żurawski i Andrzej Zieliński. Duet Dycha-Zieliński, choć mocno wzorowany na "Kilerze" (Siara-Lipski), wypada całkiem nieźle. Wiele do życzenia pozostawia po sobie Olga Bołądź i Aleksandra Domańska. Ta pierwsza jako Wiki wypada mocno nieprzekonująco, ta druga jako Aga przypomina bohaterkę wyciągniętą z paradokumentów Polsatu. Kobiety, które mogłyby ten film udźwignąć - Joanna Szczepkowska i Katarzyna Herman - są niestety strącone na dalszy plan i niewiele mogą pomóc młodszym koleżankom.


Podsumowując, plus za odważną krytykę i plus za Jacka Braciaka. Niestety, całokształt wypada bardzo słabo. "Volta" spokojnie mogłaby posłużyć jako lek na bezsenność, a ilość zabawnych tekstów, które choć na chwilę zapadają w pamięci, można zliczyć na palcach jednej ręki. Może i Machulski chciał wrócić do korzeni, ale tego powrotu nie można zaliczyć do udanych. Zamiast tego utwierdził widzów w przekonaniu, że lata swojej świetności ma już dawno za sobą.

1 komentarz:

  1. Zgadzam się co do joty. Film nie nadaje się do oglądania przez widoczny zlepek słabych pomysłów. Machulski już nie wróci :/

    OdpowiedzUsuń