wtorek, 13 stycznia 2015

Whiplash (2014)


Tytuł: Whiplash
Gatunek: Dramat
Reżyseria: Damien Chazelle
Premiera: 2 stycznia 2015 (Polska), 16 stycznia 2014 (świat)
Ocena: 6/6

Jedno z największych tegorocznych wydarzeń filmowych - Złote Globy - za nami. Znamy wielkich zwycięzców i wielkich przegranych (a wśród tych drugich reżyser "Idy", który po porażce z "Lewiatanem" skrytykował całą Galę). Jednym z moich faworytów, tuż obok Julianne Moore za "Still Alice", był J.K. Simmons za rolę w filmie "Whiplash". Czym urzekł znany z "Juno" i "Spider-Mana" aktor i czy tylko on zasługuje na oklaski w produkcji, którą zaprezentował Damien Chazelle?


Andrew jest bardzo ambitnym uczniem pierwszego roku najwybitniejszej szkoły muzycznej na Manhattanie. Od dziecka gra na perkusji i marzy o światowej karierze. Pewnego dnia zostaje wybrany przez Terrence'a Fletchera, znanego nauczyciela, prowadzącego wyjątkową orkiestrę jazzową. Szczęście chłopaka nie trwa jednak długo. Terrence okazuje się być tyranem, a jego surowe metody często opierają się na psychicznym sadyzmie. Andrew stawia sobie za cel spełnić oczekiwania okrutnego nauczyciela. Rozpoczyna się walka między uczniem a mentorem, która kosztować może chłopaka najwyższą cenę.


Alfred Hitchcock powiedział kiedyś, że "film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć". Damien Chazelle postanowił skorzystać ze słów tego wybitnego brytyjskiego reżysera. "Whiplash" zaczyna się od szybkich dźwięków perkusji (która to zresztą jest, obok Andrew i Fletchera, trzecim głównym bohaterem obrazu), następnie pierwsze spięcie na linii mentor-uczeń (mimo że nie poznaliśmy jeszcze nawet imion postaci!), a potem mamy do czynienia z postępującą walką, starciem dwóch potężnych umysłów muzycznych. Mimo paru wstawek z życia Andrew, jego relacji z ojcem i rodziną oraz związkiem z Nicole, Chazelle nie ma zamiaru zwalniać tempa, które nadaje muzyka. To ona jest najważniejsza i za jej pomocą reżyser przekazuje wszystkie najważniejsze emocje, a także skutecznie buduje odpowiednie napięcie.


Im bardziej szalonego tempa wymaga Fletcher, tym bardziej Andrew przesuwa granice swojej wytrzymałości, w oszalałym i chorobliwie ambitnym pościgu zatracając samego siebie i prowadząc do nieuchronnej autodestrukcji. Fletcher zaś, kryjąc ckliwą ludzką naturę pod maską tyranii i okrucieństwa, napędza otaczający obłęd, dążąc do perfekcji po przysłowiowych trupach. I kiedy wydaje już się, że wszystkie ruchy na jazzowej szachownicy zostały rozplanowane, Chazelle obraca fabułą wokół własnej osi, przechylając szale z jednej strony na drugą. To jednak nie koniec, bo ostateczne starcie reżyser pozostawił na finał. To tu, w rytm szaleńczo uderzanych talerzy i dudniących bębnów, rozegra się walka o wszystko, a apogeum napięcia przyszpili niejedną osobę do fotela. Bohaterowie dadzą upust swoim emocjom, porywając widzów z sobą i tworząc finał godny mistrzów. Po seansie jeszcze długo nie będzie można dojść do siebie, a tytułowy "Whiplash" nieprzerwanie będzie grał w głowie.


Niezaprzeczalnie, J.K. Simmons kreacją Fletchera stworzył postać, która przyćmiewa niemalże wszystkich pozostałych aktorów. "Whiplash" to prawdziwy popis jego umiejętności, doświadczenia i warsztatu, z którym ciężko byłoby komukolwiek konkurować. Swoich sił spróbował Miles Teller, dotychczas świetnie sprawdzający się głównie w komediach. Szybko jednak udaje mu się rozwiać wszelkie obawy co do swojej osoby i udowadnia, że jest odpowiednim człowiekiem w odpowiedniej roli. Udało mu się stworzyć bohatera dramatycznego, który jest ucieleśnieniem własnej muzyki. Choć przegrał w warsztatowych pojedynkach z Simmonsem, to niejednokrotnie pokazał, że stać go na wiele. Przy tej dwójce szkoda byłoby wymieniać kogokolwiek innego z obsady, bo i tak pełni on rolę co najwyżej cienia dwóch głównych postaci.
Jeżeli ktokolwiek sądził, że ilość zachwalających zdań i przymiotników na plakacie filmu jest przesadzona, to pragnę sprostować tę opinię - jest ich tam stanowczo za mało i nie oddają w pełni wszystkich emocji, jakie towarzyszą w trakcie i po seansie. Nie wiem, czy Damien Chazelle w najbardziej optymistycznych planach spodziewał się takiego efektu, ale śmiało można powiedzieć, że jego "Whiplash" to jeden z najlepszych filmów roku 2014. Gorąco polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz