wtorek, 1 kwietnia 2014
Nimfomanka - część I (2013)
Tytuł: Nimfomanka - część I (Nymphomaniac - volume I)
Gatunek: Dramat/Erotyczny
Reżyseria: Lars von Trier
Premiera: 10 stycznia 2014 (Polska), 25 grudnia 2013 (świat)
Ocena: 5+/6
Są reżyserzy, których filmów nie da rady zaszufladkować do konkretnych gatunków. Każdy ich nowy obraz jest gatunkiem samym w sobie. Przykładów szukać możemy w krwawym kinie Tarantino, czy ciężkich wizjach Almodóvara. Łamać utarte schematy potrafi również Lars von Trier, którego kolejne obrazy nigdy nie są do końca tym, czym mogły się na początku wydawać. Kontrowersje wokół najnowszego, rozdzielonego na dwie części filmu "Nimfomanka" pojawiły się na długo przed samą jego premierą. Czym tym razem skandynawski reżyser postanowił zaskoczyć widzów?
Pewnego wieczoru Seligman znajduje w zaułku pobitą dziewczynę, Joe. Gdy ta nie chce wzywania lekarzy ani policji, starszy mężczyzna zabiera ją do siebie. Gdy dziewczyna odzyskuje siły, Seligman pragnie poznać jej historię. Okazuje się, że Joe jest nimfomanką.
Jeżeli ktoś nastawiał się na odważny obraz, ociekający wyuzdanym seksem, w przypadku pierwszej części "Nimfomanki" może się rozczarować. Tutaj sceny damsko-męskie są tylko dodatkiem, nie rzadko zabawnym ucieleśnieniem gry, prowadzonej przez von Triera. A mówiąc precyzyjniej, przez jego bohaterów. W tej części Joe wprowadza nas do swojego świata, za wszelką cenę stawiając siebie - tytułową nimfomankę - w złym, gorszącym świetle. W opozycji do niej staje Seligman, doszukując się logicznego wytłumaczenia tam, gdzie - wydawać by się mogło - logiki kompletnie brakuje. W taki sposób powstał jeden z najbardziej dziwnych duetów w historii kina, toczący ze sobą wojnę błyskotliwych skojarzeń i niepodważalnych argumentów. Duet tak pełen sprzeczności, że nie mający racji bytu - a mimo to potrafiący udźwignąć dwugodzinny film, intrygując, szokując i jednocześnie bawiąc widza. Od lekcji wędkarstwa, poprzez liczby ciągu Fibonacciego, po polifonię Bacha - w taki sposób von Trier stara się "wytłumaczyć" nimfomanię. W sprzecznościach reżyser nie poprzestaje jednak tylko na słowach. Jego film to perełka montażu, precyzyjnie zaplanowany chaos scen, a także skrajność muzyki (klasyka walca Dymitra Szostakowicza zestawiona z ciężkim brzmieniem Rammsteina). Nawet dobór ścieżki dźwiękowej do przedstawionych scen przypomina przyciąganie przeciwieństw.
Von Trier postanowił na doświadczone osoby, z którymi miał już przyjemność pracować, dlatego też główni bohaterowie to nie tylko duet genialnych postaci, ale przede wszystkim doskonały duet aktorski - Charlotte Gainsbourg i Stellan Skarsgård. Rewelacyjnie sprawdza się debiutująca na dużym ekranie Stacy Martin jako młoda Joe. Choć zaskakująco dobrze wypada znany głównie z serii "Transformers" Shia LaBeouf, to prym wśród postaci drugoplanowych wiedzie niezaprzeczalnie Uma Thurman. Tak perfekcyjnie wykreowała postać pani H, że po wszystkim pozostaje pewien niedosyt, że wystąpiła jedynie w kilku scenach.
Podsumowując, Lars von Trier zaprasza nas do swojej gry, nie uchylając rąbka tajemnicy odnośnie panujących zasad. W efekcie wsiąkamy w słowny taniec cielesnych uciech między oskarżycielką nimfomanii a jej niespodziewanym adwokatem. Czy rozbicie historii na dwa filmy wyjdzie von Trierowi na dobre, pokaże druga część. Jak na razie reżyser postawił solidne fundamenty.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz