niedziela, 16 lutego 2014
Grawitacja (2013)
Tytuł: Grawitacja (Gravity)
Gatunek: Dramat/Sci-Fi
Reżyseria: Alfonso Cuarón
Premiera: 11 października 2013 (Polska), 28 sierpnia 2013 (świat)
Ocena: 5/6
Kontynuując podróż po faworytach oscarowej Gali 2014, trafiłem na "Grawitację". Jest to jeden z nielicznych filmów, których zwiastun nie przekonał mnie do seansu (a wręcz przeciwnie, nie miałem zamiaru się w ogóle zabierać za tę pozycję). Zdanie zmieniłem po iście rekordowej ilości zgarniętych przez "Grawitację" nagród i aż dziesięciu nominacjach do Oscarów. Czy film Alfonso Cuaróna wart jest aż tylu wyróżnień?
Doktor Ryan Stone prowadzi misję na jednej ze stacji kosmicznych. Gdy odłamki rosyjskiej satelity uderzają w jej statek, Stone traci kontakt z bazą naziemną. Ratuje ją drugi ocalały z katastrofy - Matt Kowalsky. Kiedy kończy się zapas powietrza w skafandrach, rozpoczynają wyścig z czasem i walkę o przetrwanie w zimnej pustce kosmosu.
Czy dramat starających się przeżyć w próżni dwójki kosmonautów można przedstawić w taki sposób, by porywał widzów z miejsc? Owszem, można. Cuarónowi w pewnym stopniu się to udaje. Choć zdarzają się momenty nużące i fabularne zapychacze (a wśród nich Clooney!), to całość jednak stanowią wyważone proporcje trzymającej w napięciu akcji i ckliwego dramatu. Efekty specjalne ucieszą najbardziej wymagających miłośników filmów s-f, bo pod względem wizualnym "Grawitacja" dopracowana jest perfekcyjnie. Podczas seansu widza porwać może zarówno bezkres gwiezdnej otchłani, jak i przytłoczyć minimalizm kosmicznych statków. W dodatku genialna muzyka stanowi idealne uzupełnienie próżniowej ciszy, raz nadając tempa, raz poruszając nawet najbardziej skamieniałe serca. John Williams ("Złodziejka książek") będzie miał naprawdę godnego oscarowego przeciwnika w osobie Stevena Price'a.
Co do aktorów, to "Grawitacja" w całości należy do Sandry Bullock. Początkowo po ekranie pląta się jeszcze George Clooney, ale - jak już wspominałem - jego zadanie bardziej ogranicza się do zapychacza fabuły, niżby miał cokolwiek poważniejszego do filmu wnieść. To Bullock jako doktor Stone prowadzi "Grawitację" od początku do końca. Cały film przechodzi przemianę wraz z główną bohaterką. Nawet mdły wątek zmarłej córki nie jest w stanie podburzyć solidnej konstrukcji emocjonalnej, zbudowanej przez - w tym przypadku bezbłędną - Bullock. W pełni zasłużona nominacja.
Podsumowując, nie ma co zrażać się kiepskim zwiastunem, bo "Grawitacji" łatwo udaje się nadrobić złe pierwsze wrażenie. Warto zobaczyć dla efektów, dla muzyki, montażu i Bullock.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz