czwartek, 4 września 2014
Hardkor Disko (2014)
Tytuł: Hardkor Disko
Gatunek: Dramat
Reżyseria: Krzysztof Skonieczny
Premiera: 4 kwietnia 2014 (Polska), 4 kwietnia 2014 (świat)
Ocena: 4/6
W związku z tym, że w kategorii dramatu poruszona została już chyba każda możliwa kwestia, twórcom - ażeby się wyróżnić - pozostaje kombinowanie przy montażu, ulepszanie muzyki lub mieszanie w fabule tak, by odbiór filmu zależał w dużej mierze od interpretacji widza. Mistrzem niedomówień jest węgierski reżyser Kornél Mundruczó i jego "Łagodny potwór - projekt Frankenstein". Krzysztof Skonieczny w swoim debiucie za kamerą postanowił pójść śladem tej dramatycznej "nowomody". Czy "Hardkor Disko" można uznać za jego udany reżyserski start?
Marcin przybywa do miasta, by spotkać państwa Wróblewskich. Zamiast nich poznaje ich córkę, Olę. Chcąc złapać z dziewczyną bliższy kontakt, podąża za nią na imprezy, na których alkohol i narkotyki są na porządku dziennym. Zafascynowana Marcinem Ola zabiera go do domu, gdzie chłopak poznaje jej rodziców. W głębi serca jednak Marcin skrywa pewną tajemnicę, z powodu której przybył do miasta w jednym, konkretnym celu - chce zabić rodziców Oli.
Skoniecznemu trzeba przyznać jedno - przy niedużym budżecie udało mu się zrobić obraz, który w pewnych względach bije na głowę inne, niedawno wydane polskie tytuły. Pozornie nieskomplikowana fabuła, z czasem do bólu przewidywalna, potrafi w pewien sposób oczarować widza. "Hardkor Disko" intryguje od pierwszych minut i ciekawi praktycznie do napisów końcowych. To właśnie poprzez niejasną przeszłość głównego bohatera, niewyjaśnione motywy jego działania, gdzieniegdzie zaburzaną chronologię przerywaną krótkimi filmikami rodem z kaset VHS, aż wreszcie oniryczne wizje Marcina Skonieczny pozostawia widzom otwartą furtkę do własnych interpretacji. Bo choć tropy, jakie zostawia reżyser, wydają się być oczywiste, wcale takie do końca nie są. Zresztą, nie samą historią Marcina żyje ten film. Skonieczny porusza tutaj także kwestię rozpieszczonych do bólu młodych ludzi z rodzin nowobogackich, dla których liczą się silne doznania i gwałtowne impulsy. Imprezując całą noc ze wszystkimi możliwymi używkami i walcząc z całym światem, rano powracają do codziennych obowiązków, jakby nigdy nic. Po drugiej stronie stawia dorosłych, którzy - zamiast stanowić przeciwwagę młodzieńczej bezmyślności - swoją "nowoczesną" postawą są jeszcze gorsi od nastolatków. Rodzice Oli stanowią karykaturalne pośmiewisko dla idei bezstresowego wychowania, zezwalając córce na wszystko (od ciężkich narkotyków na całonocnych libacjach po przypadkowy seks z nieznajomym), narzekając przy tym na "nienadążanie" za nowo powstającymi klubami i cytując wielkie literackie nazwiska w odniesieniu do palenia papierosów. Iście groteskowe dialogi, jakie wymieniają ze sobą rodzice Oli, a także jej własne przemyślenia na temat "metody umierania" są prawdziwymi perłami w całym obrazie. Niestety, tak, jak udała się reżyserowi komiczna degrengolada rodziców, tak upadek młodzieży wydaje się być pretensjonalny i zbyt stereotypowy (bo morze alkoholu, autostrady koki i wulgarny seks zaczynają stanowić synonim społecznej demoralizacji i młodzieńczego buntu). Patrząc na ogół, wydawać się może, że Skonieczny na siłę zlepił dwa pomysły w jeden i za wszelką cenę chcąc upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu, nie upiekł żadnej. Bo ani przestroga oraz ostrzeżenie w fatalistycznej wizji "postępowych trendów wychowawczych", ani pełna niedomówień historia Marcina (rodem wyjęta z niskobudżetowego thrillera klasy B) nie przekonują do siebie. Taki gigant rozłożyłby na łopatki niejednego doświadczonego reżysera, więc nie można się dziwić, że nie do końca sprostał jemu debiutant.
Mimo wszystko, jakiekolwiek starania Skoniecznego ległyby w gruzach, gdyby nie dobór odpowiedniej obsady. Całokształt błyskawicznie rozleciałby się w drobny mak, gdyby nie utalentowany Marcin Kowalczyk (który wraz ze Schuchardtem i Ogrodnikiem tworzą perfekcyjne trio z "Jesteś Bogiem" i nieprzerwanie podnoszą poziom aktorski w polskich produkcjach). Rewelacyjnie przed kamerą wypadają również Agnieszka Wosińska i Janusz Chabior jako rodzice Oli (notabene, sama Jaśmina Polak przy nich wychodzi całkiem blado i bez wyrazu).
Podsumowując, do zachodniej "nowomody" w dramatach filmowi Skoniecznego trochę jeszcze brakuje. Jednakże, "Hardkor Disko" w swój specyficzny sposób wyróżnia się z morza polskich tytułów i na pewno warto się przy nim zatrzymać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz